Obudził
się czując ciepło na swojej twarzy. Kiedy otworzył oczy oślepiło
go światło wschodzącego słońca przebijające się przez wąskie
okno. Właśnie – wąskie. To nie było jego okno, a o ile dobrze
pamiętał, nie kazał zamurować połowy okien w swojej sypialni,
ani zmieniać koloru ścian. Nie był u siebie. 'Brawo za dedukcję,
geniuszu! - sarkastycznie pochwalił się w myślach – to było
bardziej niż oczywiste, a Ty przetwarzałeś to jak surowego
ziemniaka'. Przytłoczony swoją ociężałością psychiczną,
dopiero teraz poczuł jak bardzo boli go głowa, a ciało okazało
się dziwnie ciężkie. Podniósł się delikatnie i odnotował coś
jeszcze bardziej nienaturalnego – nie był w łóżku sam, a na
jego brzuchu spoczywała męska dłoń. Wyczuł, że coś próbuje
wydostać się z jego płuc. Zakaszlał ciężko i omal się nie
zakrztusił jednocześnie rejestrując, kim jest obce ciało
dzielące z nim sypialniany mebel. Gdyby miał na to siłę,
prawdopodobnie wyskoczyłby z łóżka albo przynajmniej krzyknął,
ale ani zatkany nos, ani niespokojne płuca nie pozwoliłyby na taki
zabieg, więc od razu go zaniechał. Teraz bardziej zainteresowany
niż przerażony pochylił się nad śpiącym jeszcze blondynem.
Nigdy nie miał okazji oglądać jego beztroskiego wyrazu twarzy,
więc teraz korzystał rejestrując każdy detal. Jego badania
przerwała kolejna fala kaszlu, którą ledwo powstrzymał od
uderzenia prosto w nos Heiwajimy, odwracając się i amortyzując
odgłos poprzez chowanie głowy w poduszkę. Jednak dźwięk ten
zaalarmował pogrążonego we śnie chłopaka na tyle, że zerwał
się gwałtownie. 'Cudowny widok – pomyślał z uśmiechem Izaya
obserwując zmieniający się wyraz twarzy Shizuo – skoro już
sobie uświadomił co i jak, to czas zadać kilka pytań'.
-
Dzień dobry Shizu-chan! - zawołał wesoło – to może mi powiesz
dlaczego tu jestem – miał na myśli mieszkanie – i dlaczego tu
jestem? – zaakcentował określenie miejsca wskazując na łóżko.
Blondyn
speszył się nieco, bo zeszłej nocy nie przyszło mu do głowy,
żeby przygotować odpowiedzi na pytania, które Izaya niewątpliwie
by zadał.
-
Jesteś tu – odpowiedział wskazując na mieszkanie – bo zabrałem
Twoje rozpływające się flaki z ulicy i pozwoliłem Shinrze je
poskładać właśnie tutaj. A jesteś tu – wskazał na łóżko –
bo gdzieś trzeba było pozwolić Ci spać.
Uradowany,
że jakoś z tego wybrnął zaczął wstawać, kiedy kolejne pytanie
zatrzymało go w miejscu.
-
A dlaczego jestem tu – również wskazał na łóżko – razem z
Tobą?
-
Dlatego, że ja też muszę gdzieś spać, a tak się składa, że to
moje łóżko.
Shizuo
zaczynał się złościć. W końcu nikt nie lubi odpowiadać na
niewygodne pytania, a świadomość, że każdy wyraz może zostać
użyty przeciwko niemu tylko podsycała uśpioną bestię.
-
A dlaczego „zbierałeś moje flaki z ulicy”? - zacytował go
Izaya, świadomy że wprawia go w zakłopotanie.
-
Dlatego, że na tyle jestem człowiekiem, by cieszyła mnie moja
zemsta na Izayi składającego się z głównie z wredoty i chamstwa,
a nie Izayi składającego się z gorączki i kaszlu!
Niemal
wykrzyczał mu to w twarz. Przez ułamek sekundy wydawało mu się,
że mimo uśmiechu w oczach Izayi pojawił się smutek, ale równie
szybko zniknął. Dreszcz przeszył jego ciało, kiedy zorientował
się jak podle go potraktował, nawet jeśli była to pijawka.
Przerwał rozmyślania, kiedy zobaczył chłopaka podnoszącego się
z łóżka chwiejnie i z grymasem na twarzy.
-
A Ty dokąd? Wracaj tu! - krzyknął Shizuo i chciał go chwycić za
rękę, ale Izaya sprytnie się wywinął. Mimo choroby zachował
odruchy obronne i był sobie za to niezwykle wdzięczny.
-
Wracam do domu, Schizu-chan. Mam dużo pracy, a nawet gdyby nie to,
to i tak nie zamierzam dłużej siedzieć Ci na głowie, nawet jeśli
wyrażasz na to wątpliwe chęci. Gdzie są moje ciuchy? - Izaya
silił się na obojętność i naturalny ton, ale było to dość
trudne przy tak słabym samopoczuciu.
Shizuo
zdążył już wyskoczyć z łóżka i pędzić za Izayą, który
popisywał się niesamowitą koordynacją w ucieczce.
-
Izaya stój do diabła!
-
Dobra, zapomnij o tych ciuchach, wezmę sobie coś Twojego i znikam –
otworzył szafę złapał pierwsze spodnie i bluzę, które znalazł.
Ale kiedy się odwrócił stanął twarzą w twarz z blondynem. -
Przepuść mnie z łaski swojej, Shizu-chan.
-
Po moim trupie. Wracasz do łóżka. - oznajmił, po czym podniósł
chłopaka, przerzucił go sobie przez ramię i zaniósł do sypialni.
Izaya
zwisał bezwładnie i czując zbliżającą się kapitulację zaczął
palcem rysować tylko sobie znane wzory na plecach Heiwajimy.
-
Co robisz? - spytał właściciel ów pleców.
-
Rysuję - padła spokojna odpowiedź.
'Głupie
pytanie, głupia odpowiedź. Mogłem nie zaczynać.' - pomyślał
Shizuo. Położył chłopaka na pościeli i wyczuwając podstęp
zapytał:
-
Mam Cię przywiązać?
-
No proszę, jednak s&m Cię kręci, Shizu-chan – z jego twarzy
nie schodził uśmiech – dobra, koniec zabawy, ja naprawdę muszę
już iść, więc do zobaczenia!
Zaczął
się podnosić, kiedy silne ręce przygwoździły go do pościeli.
-
Dotrze do Ciebie w końcu, że nie masz dość siły, żeby się
szwendać, że jesteś na to zbyt słaby?
-
Ale ja się świetnie czuję, Shizu-chan.
-
Udowodnij, to Cię puszczę.
-
Ale co?
-
Udowodnij, że czujesz się dobrze i wychodząc stąd nie narazisz
swojego zdrowia.
-
Niby jak? Przecież mówię, że czuję się świetnie.
-
Uważaj, bo uwierzę. Jeśli w ciągu 10 minut nie będzie oznak
choroby, to pozwalam Ci iść.
-
Dobra, zaraz wrócę do domku.
Izaya
uśmiechnął się pewnie, jednak już po minucie jego organizm
zbuntował się, a wstrzymywany kaszel dał o sobie znać ze zdwojoną
siłą. Shizuo puścił jego ręce i odsunął się nieznacznie
czekając, aż jego płuca pozwolą mu odetchnąć. A kiedy to
nastąpiło powiedział:
-
Skoro to już ustalone, to właź pod kołdrę.
-
Ale ja nie mogę tak bezczynnie siedzieć! - zawołał za odchodzącym
chłopakiem – nigdy nie jestem w łóżku dłużej niż podczas
snu. Pozwól mi przynajmniej siedzieć w salonie – powiedział to
niemal błagalnym tonem.
Shizuo
spojrzał na niego w taki sposób, że nie mógł rozszyfrować czy
się zgodzi.
-
Dobra, ale siedzisz cicho i mi nie przeszkadzasz. Czekaj tu,
przyniosę Ci coś do ubrania.
-
Zgoda – wyraźnie się rozweselił.
Heiwajima
doskonale wiedział, że słowo bruneta jest warte tyle, co stare
skarpety, a o świętym spokoju może zapomnieć.
-
Nie idziesz dzisiaj do pracy? - dopytał Izaya.
-
Mam urlop, więc nie masz co liczyć na szansę ucieczki –
powiedział i wyszedł z pokoju.
świetne opowiadanie tylko szkoda że zaznaczyłaś że treść tylko dla dorosłych. Pięknie uchwyciłaś charaktery bohaterów. Czekam na więcej ^^-Asuna
OdpowiedzUsuńJak ja lubię to opowiadanie *^* Genialne~
OdpowiedzUsuńMam pytanko: czy opowiadanie będzie dodawane w jakieś konkretne dni, czy randomowo? :3
Kocham to! Izaya, zacznij się słuchać Shizusia :) Czekam na więcej! /Tess
OdpowiedzUsuńMrrrr.......
OdpowiedzUsuńDopiero co zaczęłam czytać, więc skomentuje porządnie jak przeczytam wszystko.
Ale już mi się podoba xD