piątek, 11 października 2013

Rozdział 4

Obudził się czując ciepło na swojej twarzy. Kiedy otworzył oczy oślepiło go światło wschodzącego słońca przebijające się przez wąskie okno. Właśnie – wąskie. To nie było jego okno, a o ile dobrze pamiętał, nie kazał zamurować połowy okien w swojej sypialni, ani zmieniać koloru ścian. Nie był u siebie. 'Brawo za dedukcję, geniuszu! - sarkastycznie pochwalił się w myślach – to było bardziej niż oczywiste, a Ty przetwarzałeś to jak surowego ziemniaka'. Przytłoczony swoją ociężałością psychiczną, dopiero teraz poczuł jak bardzo boli go głowa, a ciało okazało się dziwnie ciężkie. Podniósł się delikatnie i odnotował coś jeszcze bardziej nienaturalnego – nie był w łóżku sam, a na jego brzuchu spoczywała męska dłoń. Wyczuł, że coś próbuje wydostać się z jego płuc. Zakaszlał ciężko i omal się nie zakrztusił jednocześnie rejestrując, kim jest obce ciało dzielące z nim sypialniany mebel. Gdyby miał na to siłę, prawdopodobnie wyskoczyłby z łóżka albo przynajmniej krzyknął, ale ani zatkany nos, ani niespokojne płuca nie pozwoliłyby na taki zabieg, więc od razu go zaniechał. Teraz bardziej zainteresowany niż przerażony pochylił się nad śpiącym jeszcze blondynem. Nigdy nie miał okazji oglądać jego beztroskiego wyrazu twarzy, więc teraz korzystał rejestrując każdy detal. Jego badania przerwała kolejna fala kaszlu, którą ledwo powstrzymał od uderzenia prosto w nos Heiwajimy, odwracając się i amortyzując odgłos poprzez chowanie głowy w poduszkę. Jednak dźwięk ten zaalarmował pogrążonego we śnie chłopaka na tyle, że zerwał się gwałtownie. 'Cudowny widok – pomyślał z uśmiechem Izaya obserwując zmieniający się wyraz twarzy Shizuo – skoro już sobie uświadomił co i jak, to czas zadać kilka pytań'.
- Dzień dobry Shizu-chan! - zawołał wesoło – to może mi powiesz dlaczego tu jestem – miał na myśli mieszkanie – i dlaczego tu jestem? – zaakcentował określenie miejsca wskazując na łóżko.
Blondyn speszył się nieco, bo zeszłej nocy nie przyszło mu do głowy, żeby przygotować odpowiedzi na pytania, które Izaya niewątpliwie by zadał.
- Jesteś tu – odpowiedział wskazując na mieszkanie – bo zabrałem Twoje rozpływające się flaki z ulicy i pozwoliłem Shinrze je poskładać właśnie tutaj. A jesteś tu – wskazał na łóżko – bo gdzieś trzeba było pozwolić Ci spać.
Uradowany, że jakoś z tego wybrnął zaczął wstawać, kiedy kolejne pytanie zatrzymało go w miejscu.
- A dlaczego jestem tu – również wskazał na łóżko – razem z Tobą?
- Dlatego, że ja też muszę gdzieś spać, a tak się składa, że to moje łóżko.
Shizuo zaczynał się złościć. W końcu nikt nie lubi odpowiadać na niewygodne pytania, a świadomość, że każdy wyraz może zostać użyty przeciwko niemu tylko podsycała uśpioną bestię.
- A dlaczego „zbierałeś moje flaki z ulicy”? - zacytował go Izaya, świadomy że wprawia go w zakłopotanie.
- Dlatego, że na tyle jestem człowiekiem, by cieszyła mnie moja zemsta na Izayi składającego się z głównie z wredoty i chamstwa, a nie Izayi składającego się z gorączki i kaszlu!
Niemal wykrzyczał mu to w twarz. Przez ułamek sekundy wydawało mu się, że mimo uśmiechu w oczach Izayi pojawił się smutek, ale równie szybko zniknął. Dreszcz przeszył jego ciało, kiedy zorientował się jak podle go potraktował, nawet jeśli była to pijawka. Przerwał rozmyślania, kiedy zobaczył chłopaka podnoszącego się z łóżka chwiejnie i z grymasem na twarzy.
- A Ty dokąd? Wracaj tu! - krzyknął Shizuo i chciał go chwycić za rękę, ale Izaya sprytnie się wywinął. Mimo choroby zachował odruchy obronne i był sobie za to niezwykle wdzięczny.
- Wracam do domu, Schizu-chan. Mam dużo pracy, a nawet gdyby nie to, to i tak nie zamierzam dłużej siedzieć Ci na głowie, nawet jeśli wyrażasz na to wątpliwe chęci. Gdzie są moje ciuchy? - Izaya silił się na obojętność i naturalny ton, ale było to dość trudne przy tak słabym samopoczuciu.
Shizuo zdążył już wyskoczyć z łóżka i pędzić za Izayą, który popisywał się niesamowitą koordynacją w ucieczce.
- Izaya stój do diabła!
- Dobra, zapomnij o tych ciuchach, wezmę sobie coś Twojego i znikam – otworzył szafę złapał pierwsze spodnie i bluzę, które znalazł. Ale kiedy się odwrócił stanął twarzą w twarz z blondynem. - Przepuść mnie z łaski swojej, Shizu-chan.
- Po moim trupie. Wracasz do łóżka. - oznajmił, po czym podniósł chłopaka, przerzucił go sobie przez ramię i zaniósł do sypialni.
Izaya zwisał bezwładnie i czując zbliżającą się kapitulację zaczął palcem rysować tylko sobie znane wzory na plecach Heiwajimy.
- Co robisz? - spytał właściciel ów pleców.
- Rysuję - padła spokojna odpowiedź.
'Głupie pytanie, głupia odpowiedź. Mogłem nie zaczynać.' - pomyślał Shizuo. Położył chłopaka na pościeli i wyczuwając podstęp zapytał:
- Mam Cię przywiązać?
- No proszę, jednak s&m Cię kręci, Shizu-chan – z jego twarzy nie schodził uśmiech – dobra, koniec zabawy, ja naprawdę muszę już iść, więc do zobaczenia!
Zaczął się podnosić, kiedy silne ręce przygwoździły go do pościeli.
- Dotrze do Ciebie w końcu, że nie masz dość siły, żeby się szwendać, że jesteś na to zbyt słaby?
- Ale ja się świetnie czuję, Shizu-chan.
- Udowodnij, to Cię puszczę.
- Ale co?
- Udowodnij, że czujesz się dobrze i wychodząc stąd nie narazisz swojego zdrowia.
- Niby jak? Przecież mówię, że czuję się świetnie.
- Uważaj, bo uwierzę. Jeśli w ciągu 10 minut nie będzie oznak choroby, to pozwalam Ci iść.
- Dobra, zaraz wrócę do domku.
Izaya uśmiechnął się pewnie, jednak już po minucie jego organizm zbuntował się, a wstrzymywany kaszel dał o sobie znać ze zdwojoną siłą. Shizuo puścił jego ręce i odsunął się nieznacznie czekając, aż jego płuca pozwolą mu odetchnąć. A kiedy to nastąpiło powiedział:
- Skoro to już ustalone, to właź pod kołdrę.
- Ale ja nie mogę tak bezczynnie siedzieć! - zawołał za odchodzącym chłopakiem – nigdy nie jestem w łóżku dłużej niż podczas snu. Pozwól mi przynajmniej siedzieć w salonie – powiedział to niemal błagalnym tonem.
Shizuo spojrzał na niego w taki sposób, że nie mógł rozszyfrować czy się zgodzi.
- Dobra, ale siedzisz cicho i mi nie przeszkadzasz. Czekaj tu, przyniosę Ci coś do ubrania.
- Zgoda – wyraźnie się rozweselił.
Heiwajima doskonale wiedział, że słowo bruneta jest warte tyle, co stare skarpety, a o świętym spokoju może zapomnieć.
- Nie idziesz dzisiaj do pracy? - dopytał Izaya.
- Mam urlop, więc nie masz co liczyć na szansę ucieczki – powiedział i wyszedł z pokoju.

4 komentarze:

  1. świetne opowiadanie tylko szkoda że zaznaczyłaś że treść tylko dla dorosłych. Pięknie uchwyciłaś charaktery bohaterów. Czekam na więcej ^^-Asuna

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja lubię to opowiadanie *^* Genialne~
    Mam pytanko: czy opowiadanie będzie dodawane w jakieś konkretne dni, czy randomowo? :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to! Izaya, zacznij się słuchać Shizusia :) Czekam na więcej! /Tess

    OdpowiedzUsuń
  4. Mrrrr.......
    Dopiero co zaczęłam czytać, więc skomentuje porządnie jak przeczytam wszystko.
    Ale już mi się podoba xD

    OdpowiedzUsuń