Asuna - rzeczywiście może nieco pospieszyłam się z oznaczeniem dla dorosłych, ale to dlatego, że pierwotny plan nie zakładał wielorozdziałowego rozwoju zdarzeń, co nie zmienia faktu, że gdzieś w przyszłości coś bardziej pikantnego się wydarzy :D
Kitty Kou - planuje dodawać notki w ciągu weekendu. Nie jestem w stanie obiecać, że zawsze będzie to ten sam dzień, ale wstępnie powinien to być piątkowy wieczór :)
Otworzył
drzwi do mieszkania obładowany workami i pudłami tak bardzo, że
niewiele widział. Powitało go zimne powietrze wlatujące przez
otwarte okno. Wszedł do salonu, gdzie zastał Izayę oglądającego
jedną z najnowszych telenoweli brazylijskich. Zapomniał już o
przeciągu, który planował zniwelować, kiedy przyjrzał się
uważniej chłopakowi. Nigdy nie widział u nikogo bardziej znudzonej
miny, a to, że nawet nie próbował tego ukryć sprawiło, że na
twarzy Shizuo pojawił się delikatny uśmiech.
-
Po co to oglądasz, skoro Cię to nie interesuje? - zapytał kładąc
przyniesione rzeczy na podłodze koło kanapy, aby ułatwić
brunetowi wyjmowanie znajdujących się tam przedmiotów.
-
Najnowsze trendy pospolitej ludności, nawet jeśli są śmiertelnie
nudne, to czasem się przydają. - Izaya uśmiechnął się chytrze –
Ale skoro w końcu przyniosłeś mi mój sprzęt, będę mógł się
bez reszty zająć czymś o wiele ciekawszym.
-
Nawet nie chce mi się pytać po co Ci to wszystko. - odpowiedział
mu sarkastycznie blondyn – Jak w ogóle zamierzasz korzystać z
klawiatury? - zapytał wskazując na zabandażowaną dłoń chłopaka.
-
Oj, nie martw się o mnie tak bardzo, przecież sobie poradzę –
Izaya drażnił go jednocześnie machając do niego zranionym
nadgarstkiem.
-
Widzę, że jednak nie próbowałeś uciekać. - Shizuo zmienił
temat, głównie po to, żeby ograniczyć rosnące zakłopotanie.
-
Zbyt kuszące jest zbieranie informacji o Tobie, kiedy wiem, że nic
mi nie zrobisz, więc odpuszczenie takiej okazji jest bez sensu. -
powiedział z słodką miną. Nie wspomniał jednak o marnych próbach
podniesienia się z kanapy, z których wszystkie kończyły się
kilkuminutowymi zawrotami głowy, co odwiodło go całkowicie od
zamiarów wyjścia przez okno i udania się do własnego mieszkania.
Ważne, że Heiwajima tego nie widział.
-
Shizu-chan, co tam robisz?
Shizuo
czuł wszechogarniającą wściekłość. Izaya zadał to pytanie 17
razy w ciągu 5 minut, a cierpliwość blondyna nie była zbyt
wytrzymała. Stwierdził, że ignorowanie go może okazać się
gorsze niż odpowiedź, dlatego wychylił się z kuchni z zamiarem
wygarnięcia mu jego interpretacji 'siedzenia cicho i
nieprzeszkadzania'. Zmienił jednak zdanie, kiedy na kanapie zobaczył
chłopaka trzymającego się za brzuch i kaszlącego w koc, w celu
stłumienia tego odruchu. 'Za cholerę nie przyznasz się do swojego
stanu. Co Ci to da?' - pomyślał Shizuo. Izaya chciał koniecznie
wrócić na swój teren, nie czuć się ograniczony, znów być panem
sytuacji, a już na pewno nie pokazywać słabości największemu
wrogowi. Zamierzał znów ułożyć się na poduszkach, kiedy poczuł
rozdzierający ból zatok. Jego twarz wykrzywił grymas. Pocierał
kciukiem i palcem wskazującym okolice skroni, chcąc rozmasować
bolące miejsce, jednak nie przynosiło to żadnego efektu. Shizuo
stwierdził, że brunet nie jest świadomy bycia obserwowanym. Czuł
się dziwnie widząc go tak bezbronnego, a jednocześnie tak bardzo
walczącego o odzyskanie kontroli nad własnym ciałem. Postanowił
dać mu czas na odzyskanie rezonu. Cofnął się do kuchni i zaczął
mówić zanim jeszcze był widoczny.
-
Męczę się, żeby przytargać Ci herbatę – odpowiedział na
wcześniej zadane kilkakrotnie pytanie w dość łagodny sposób,
jednak zachowując odrobinę złośliwości.
-
Zatrutą? - zapytał z uśmiechem Izaya.
-
Szkoda, ale nie. Za długo już się z Tobą męczę, żeby teraz Cię
tak łatwo wykończyć – tak jak podejrzewał, maska wróciła na
swoje miejsce, choć dziwił się jak brunetowi się to udaje.
Jeszcze kilka sekund wcześniej krzywił się z bólu, a teraz na
twarzy ma tylko cwany uśmiech i czujne oczy. Szacunek. Właśnie to
poczuł. Nieco wbrew sobie, ale jednak. Odrobina szacunku dla Izayi.
-
Co Cie tak pochłonęło, Shizu-chan? - zapytał informator widząc
zadumę Heiwajimy.
-
Co? Nic. Pij te herbatę, bo Ci wystygnie – zbył go szybko i
wrócił do kuchni.
Izaya
tylko uśmiechnął się pod nosem popijając gorący napój. Nie
wiedział, co dokładnie ugryzło blondyna, ale najwyraźniej
wprowadził w jego życie trochę zamętu, czyli wszystko było na
swoim miejscu.
Zaklął.
Wszedł właśnie do łazienki, unikając w ten sposób
zaciekawionego wzroku Izayi. Był zły, naprawdę zły, że pozwolił
sobie na jakieś pozytywne uczucie wobec tego małego pasożyta. To
się nigdy nie powinno stać, nigdy nie powinien widzieć go w taki
sposób, nigdy.... Ochłonął. To nie na swoje uczucia był
wściekły, ale na to, że pozwolił im odbić się na jego
naturalnym zachowaniu. Wziął trzy głębokie oddechy, po czym
opuścił pomieszczenie. Spojrzał na zegar. Spędził tam jakieś
trzy minuty, ale kiedy ponownie znalazł się w salonie zobaczył
Izayę na dobre pogrążonego we śnie. 'Może udaje?' - pomyślał.
Nie zdziwiłoby go, gdyby zamierzał w ten sposób obserwować
zachowanie blondyna, ale Orihara nigdy świadomie nie pozwoliłby
sobie wyglądać bezbronnie, tak jak wyglądał teraz. Oddychał
krótko i niespokojnie przez rozchylone wargi. Heiwajima zbliżył
się do niego. 'Musi być wycieńczony' – pomyślał nieco z
troską, o którą by się nigdy nie podejrzewał, ale też nie
zwrócił na to uwagi. Pochylił się nad brunetem i instynktownie
wyciągnął rękę w kierunku jego głowy, jednak kiedy poczuł jak
bardzo gorące było jego czoło, szybko ją cofnął. Jego stan się
pogorszył. Zdecydowanie pogorszył. Wyjął telefon i wybrał numer.
Musiał poprosić Shinrę, żeby przyspieszył swoją dzisiejszą
wizytę.
Otworzył
oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Pamiętał tylko jak bardzo
było mu gorąco, a potem tylko ciemność. W tej chwili wcale nie
czuł się lepiej. Usłyszał stłumione głosy, gdzieś niedaleko.
Rozpoznał podekscytowany, niemal dziewczęcy głos Shinry i
szorstkie, niejako warkliwe dźwięki wydobywające się z gardła
Shizuo. Ciekawe. Pewnie było z nim gorzej niż myślał i wymagał
interwencji lekarza. 'Aż tak się o mnie martwisz, Shizu-chan? -
jego twarz pokrył asymetryczny uśmiech. Doprawdy ciekawe.' Ah, jak
on nie cierpiał być pomijany.
-
Może uwzględnilibyście mnie w tej rozmowie? - powiedział trochę
w pustą przestrzeń, ale usłyszał jak rozmowa się urywa, a zza
ściny wyłania się niski okularnik, a zaraz za nim spokojnie kroczy
wysoki blondyn.
-
No nareszcie się obudziłeś! - zaczął z wyrzutem Kinshitani –
wiesz, mam wielu innych pacjentów poza Tobą i nie mogę sobie tu
siedzieć i czekać, aż wyzdrowiejesz, tylko dlatego, że żaden z
was mnie nie słucha – spojrzał wymownie na Heiwajime.
-
A od kiedy to moja wina, że nie sposób zatrzymać go w łóżku? -
oburzył się blondyn.
-
A kto tu jest silniejszy? - wytknął mu lekarz – poza tym jak
można choremu pozwolić bawić się sprzętem, który wydziela fale
energetyczne osłabiające organizm? - obaj spojrzeli na niego jak na
wariata, ale niezrażony tym faktem lekarz kontynuował - Zostawiłem
lekarstwa dla niego, a widzę, że nie wziął nawet jednego. I czemu
go w ogóle nie pilnujesz? Przecież on może w każdej chwili uciec,
skoro Ty sobie po prostu wychodzisz z mieszkania!
-
Ej, co to tylko moja wina, a on święty jest czy co? Poza tym …
-zaczął się bronić, ale nie było mu dane skończyć.
-
Przepraszam, że Wam przeszkadzam – zaczął Izaya dotąd pominięty
w rozmowie – ale zdaję się, że jestem pełnoletni i mogę robić
co chce. Teraz ja mówię – rzucił ostro widząc otwierającego
buzię Shinrę. -Nie jestem dzieckiem, żeby zaszkodziło mi
korzystanie z komputera, a muszę się czymś zająć, skoro nie mogę
stąd wyjść – albo oszaleję, dodał w myślach – więc z łaski
swojej przestań mi matkować i daj mi lepiej coś co pozwoli mi
szybko wrócić do zdrowia.
Spojrzeli
na niego lekko zdziwieni, potem na siebie, żaden nie chciał zacząć
mówić – Izaya był delikatnie mówiąc zirytowany, a ponieważ
żaden z nich nie miał okazji go takiego zobaczyć, teraz
niespecjalnie wiedzieli jak się zachować.
-
Masz wysoką gorączkę, która zamiast ustępować, nasila się –
zaczął Shinra – musisz odpoczywać, nie żartuje – dodał
widząc kpinę na twarzy chłopaka - bo się wykończysz. Bierz leki,
ale one same Cię nie wyleczą, jeśli będziesz się narażał. Poza
tym - dodał widząc Izayę tłumiącego kaszel – żadne objawy Ci
nie przejdą w ciągu kilku godzin. Nie jestem w stanie Cię do
niczego zmusić, pewnie nikt tego nie potrafi – mówiąc to zerknął
na Heiwajime – ale jeśli o siebie zadbasz, to szybciej
wyzdrowiejesz. Zacznij od zamknięcia tego okna.
Lekarz
powiedział, co miał do powiedzenia i zebrał się do wyjścia.
-
Dziękuje – zaczął Izaya przepraszająco, czym zatrzymał w
miejscu odchodzącego przyjaciela – Serio, dzięki Shinra.
-
Spoko, nie ma sprawy, taką mam pracę. - otworzył drzwi wyjściowe
i na odchodnym rzucił – Dbaj o siebie.
W
pokoju zapanowała niezręczna cisza. Przerwał ją niższy chłopak.
-
To ja wrócę do tego łóżka...
Ale
zanim jeszcze zrobił krok, zachwiał się. Nie upadł tylko dzięki
silnym ramionom blondyna, który wziął go na ręce i zaniósł do
sypialni.
-
Dzięki. - powiedział Izaya, kiedy Heiwajima okrywał go kołdrą.
Powinien tak leżeć, ale nie mógł zapomnieć o pracy. Pewne osoby
ciągle wymagały poznania i znalezienia. I to szybko.
-
Shizu-chan, przyniósłbyś mi laptopa?
W odpowiedzi dostał tylko dalekie od pobłażliwości spojrzenie.
Tak to znowu ja! Wielka Asuna-chan^^ Co do rozdziału jak zawsze świetnie, Tak ja cię po prostu kocham. :) a co do twojej odpowiedzi na mój komentarz. Leech mam nadzieje że będzie coś pikantniejszego. Jeju ale mnie nosi to pewnie z niewyspania. Pozdrawiam i życze mega weny
OdpowiedzUsuńOkey :) Dzięki za info.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału- świetny jak zawsze :3
Zgadzam się z Asun'ą, czekam na coś pikantniejszego ^^
Weny życzę~♥
Surowych oczu... No wiem, że oczy są w stanie surowym, nie musisz o tym przypominać. I wiem, jak miało to zabrzmieć, jednak to brzmi, jakby były one surowe, nie dogotowane, coś takiego. Bardziej 'surowe spojrzenie'.
OdpowiedzUsuńTak się niczego nie czepiam, bo ogólnie jest dobrze... Tylko mało D: