piątek, 18 października 2013

Rozdział 5

Zacznę od kwestii odpowiedzi na komentarze.
Asuna - rzeczywiście może nieco pospieszyłam się z oznaczeniem dla dorosłych, ale to dlatego, że pierwotny plan nie zakładał wielorozdziałowego rozwoju zdarzeń, co nie zmienia faktu, że gdzieś w przyszłości coś bardziej pikantnego się wydarzy :D
Kitty Kou - planuje dodawać notki w ciągu weekendu. Nie jestem w stanie obiecać, że zawsze będzie to ten sam dzień, ale wstępnie powinien to być piątkowy wieczór :)

Otworzył drzwi do mieszkania obładowany workami i pudłami tak bardzo, że niewiele widział. Powitało go zimne powietrze wlatujące przez otwarte okno. Wszedł do salonu, gdzie zastał Izayę oglądającego jedną z najnowszych telenoweli brazylijskich. Zapomniał już o przeciągu, który planował zniwelować, kiedy przyjrzał się uważniej chłopakowi. Nigdy nie widział u nikogo bardziej znudzonej miny, a to, że nawet nie próbował tego ukryć sprawiło, że na twarzy Shizuo pojawił się delikatny uśmiech.
- Po co to oglądasz, skoro Cię to nie interesuje? - zapytał kładąc przyniesione rzeczy na podłodze koło kanapy, aby ułatwić brunetowi wyjmowanie znajdujących się tam przedmiotów.
- Najnowsze trendy pospolitej ludności, nawet jeśli są śmiertelnie nudne, to czasem się przydają. - Izaya uśmiechnął się chytrze – Ale skoro w końcu przyniosłeś mi mój sprzęt, będę mógł się bez reszty zająć czymś o wiele ciekawszym.
- Nawet nie chce mi się pytać po co Ci to wszystko. - odpowiedział mu sarkastycznie blondyn – Jak w ogóle zamierzasz korzystać z klawiatury? - zapytał wskazując na zabandażowaną dłoń chłopaka.
- Oj, nie martw się o mnie tak bardzo, przecież sobie poradzę – Izaya drażnił go jednocześnie machając do niego zranionym nadgarstkiem.
- Widzę, że jednak nie próbowałeś uciekać. - Shizuo zmienił temat, głównie po to, żeby ograniczyć rosnące zakłopotanie.
- Zbyt kuszące jest zbieranie informacji o Tobie, kiedy wiem, że nic mi nie zrobisz, więc odpuszczenie takiej okazji jest bez sensu. - powiedział z słodką miną. Nie wspomniał jednak o marnych próbach podniesienia się z kanapy, z których wszystkie kończyły się kilkuminutowymi zawrotami głowy, co odwiodło go całkowicie od zamiarów wyjścia przez okno i udania się do własnego mieszkania. Ważne, że Heiwajima tego nie widział.

- Shizu-chan, co tam robisz?
Shizuo czuł wszechogarniającą wściekłość. Izaya zadał to pytanie 17 razy w ciągu 5 minut, a cierpliwość blondyna nie była zbyt wytrzymała. Stwierdził, że ignorowanie go może okazać się gorsze niż odpowiedź, dlatego wychylił się z kuchni z zamiarem wygarnięcia mu jego interpretacji 'siedzenia cicho i nieprzeszkadzania'. Zmienił jednak zdanie, kiedy na kanapie zobaczył chłopaka trzymającego się za brzuch i kaszlącego w koc, w celu stłumienia tego odruchu. 'Za cholerę nie przyznasz się do swojego stanu. Co Ci to da?' - pomyślał Shizuo. Izaya chciał koniecznie wrócić na swój teren, nie czuć się ograniczony, znów być panem sytuacji, a już na pewno nie pokazywać słabości największemu wrogowi. Zamierzał znów ułożyć się na poduszkach, kiedy poczuł rozdzierający ból zatok. Jego twarz wykrzywił grymas. Pocierał kciukiem i palcem wskazującym okolice skroni, chcąc rozmasować bolące miejsce, jednak nie przynosiło to żadnego efektu. Shizuo stwierdził, że brunet nie jest świadomy bycia obserwowanym. Czuł się dziwnie widząc go tak bezbronnego, a jednocześnie tak bardzo walczącego o odzyskanie kontroli nad własnym ciałem. Postanowił dać mu czas na odzyskanie rezonu. Cofnął się do kuchni i zaczął mówić zanim jeszcze był widoczny.
- Męczę się, żeby przytargać Ci herbatę – odpowiedział na wcześniej zadane kilkakrotnie pytanie w dość łagodny sposób, jednak zachowując odrobinę złośliwości.
- Zatrutą? - zapytał z uśmiechem Izaya.
- Szkoda, ale nie. Za długo już się z Tobą męczę, żeby teraz Cię tak łatwo wykończyć – tak jak podejrzewał, maska wróciła na swoje miejsce, choć dziwił się jak brunetowi się to udaje. Jeszcze kilka sekund wcześniej krzywił się z bólu, a teraz na twarzy ma tylko cwany uśmiech i czujne oczy. Szacunek. Właśnie to poczuł. Nieco wbrew sobie, ale jednak. Odrobina szacunku dla Izayi.
- Co Cie tak pochłonęło, Shizu-chan? - zapytał informator widząc zadumę Heiwajimy.
- Co? Nic. Pij te herbatę, bo Ci wystygnie – zbył go szybko i wrócił do kuchni.
Izaya tylko uśmiechnął się pod nosem popijając gorący napój. Nie wiedział, co dokładnie ugryzło blondyna, ale najwyraźniej wprowadził w jego życie trochę zamętu, czyli wszystko było na swoim miejscu.

Zaklął. Wszedł właśnie do łazienki, unikając w ten sposób zaciekawionego wzroku Izayi. Był zły, naprawdę zły, że pozwolił sobie na jakieś pozytywne uczucie wobec tego małego pasożyta. To się nigdy nie powinno stać, nigdy nie powinien widzieć go w taki sposób, nigdy.... Ochłonął. To nie na swoje uczucia był wściekły, ale na to, że pozwolił im odbić się na jego naturalnym zachowaniu. Wziął trzy głębokie oddechy, po czym opuścił pomieszczenie. Spojrzał na zegar. Spędził tam jakieś trzy minuty, ale kiedy ponownie znalazł się w salonie zobaczył Izayę na dobre pogrążonego we śnie. 'Może udaje?' - pomyślał. Nie zdziwiłoby go, gdyby zamierzał w ten sposób obserwować zachowanie blondyna, ale Orihara nigdy świadomie nie pozwoliłby sobie wyglądać bezbronnie, tak jak wyglądał teraz. Oddychał krótko i niespokojnie przez rozchylone wargi. Heiwajima zbliżył się do niego. 'Musi być wycieńczony' – pomyślał nieco z troską, o którą by się nigdy nie podejrzewał, ale też nie zwrócił na to uwagi. Pochylił się nad brunetem i instynktownie wyciągnął rękę w kierunku jego głowy, jednak kiedy poczuł jak bardzo gorące było jego czoło, szybko ją cofnął. Jego stan się pogorszył. Zdecydowanie pogorszył. Wyjął telefon i wybrał numer. Musiał poprosić Shinrę, żeby przyspieszył swoją dzisiejszą wizytę.

Otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Pamiętał tylko jak bardzo było mu gorąco, a potem tylko ciemność. W tej chwili wcale nie czuł się lepiej. Usłyszał stłumione głosy, gdzieś niedaleko. Rozpoznał podekscytowany, niemal dziewczęcy głos Shinry i szorstkie, niejako warkliwe dźwięki wydobywające się z gardła Shizuo. Ciekawe. Pewnie było z nim gorzej niż myślał i wymagał interwencji lekarza. 'Aż tak się o mnie martwisz, Shizu-chan? - jego twarz pokrył asymetryczny uśmiech. Doprawdy ciekawe.' Ah, jak on nie cierpiał być pomijany.
- Może uwzględnilibyście mnie w tej rozmowie? - powiedział trochę w pustą przestrzeń, ale usłyszał jak rozmowa się urywa, a zza ściny wyłania się niski okularnik, a zaraz za nim spokojnie kroczy wysoki blondyn.
- No nareszcie się obudziłeś! - zaczął z wyrzutem Kinshitani – wiesz, mam wielu innych pacjentów poza Tobą i nie mogę sobie tu siedzieć i czekać, aż wyzdrowiejesz, tylko dlatego, że żaden z was mnie nie słucha – spojrzał wymownie na Heiwajime.
- A od kiedy to moja wina, że nie sposób zatrzymać go w łóżku? - oburzył się blondyn.
- A kto tu jest silniejszy? - wytknął mu lekarz – poza tym jak można choremu pozwolić bawić się sprzętem, który wydziela fale energetyczne osłabiające organizm? - obaj spojrzeli na niego jak na wariata, ale niezrażony tym faktem lekarz kontynuował - Zostawiłem lekarstwa dla niego, a widzę, że nie wziął nawet jednego. I czemu go w ogóle nie pilnujesz? Przecież on może w każdej chwili uciec, skoro Ty sobie po prostu wychodzisz z mieszkania!
- Ej, co to tylko moja wina, a on święty jest czy co? Poza tym … -zaczął się bronić, ale nie było mu dane skończyć.
- Przepraszam, że Wam przeszkadzam – zaczął Izaya dotąd pominięty w rozmowie – ale zdaję się, że jestem pełnoletni i mogę robić co chce. Teraz ja mówię – rzucił ostro widząc otwierającego buzię Shinrę. -Nie jestem dzieckiem, żeby zaszkodziło mi korzystanie z komputera, a muszę się czymś zająć, skoro nie mogę stąd wyjść – albo oszaleję, dodał w myślach – więc z łaski swojej przestań mi matkować i daj mi lepiej coś co pozwoli mi szybko wrócić do zdrowia.
Spojrzeli na niego lekko zdziwieni, potem na siebie, żaden nie chciał zacząć mówić – Izaya był delikatnie mówiąc zirytowany, a ponieważ żaden z nich nie miał okazji go takiego zobaczyć, teraz niespecjalnie wiedzieli jak się zachować.
- Masz wysoką gorączkę, która zamiast ustępować, nasila się – zaczął Shinra – musisz odpoczywać, nie żartuje – dodał widząc kpinę na twarzy chłopaka - bo się wykończysz. Bierz leki, ale one same Cię nie wyleczą, jeśli będziesz się narażał. Poza tym - dodał widząc Izayę tłumiącego kaszel – żadne objawy Ci nie przejdą w ciągu kilku godzin. Nie jestem w stanie Cię do niczego zmusić, pewnie nikt tego nie potrafi – mówiąc to zerknął na Heiwajime – ale jeśli o siebie zadbasz, to szybciej wyzdrowiejesz. Zacznij od zamknięcia tego okna.
Lekarz powiedział, co miał do powiedzenia i zebrał się do wyjścia.
- Dziękuje – zaczął Izaya przepraszająco, czym zatrzymał w miejscu odchodzącego przyjaciela – Serio, dzięki Shinra.
- Spoko, nie ma sprawy, taką mam pracę. - otworzył drzwi wyjściowe i na odchodnym rzucił – Dbaj o siebie.
W pokoju zapanowała niezręczna cisza. Przerwał ją niższy chłopak.
- To ja wrócę do tego łóżka...
Ale zanim jeszcze zrobił krok, zachwiał się. Nie upadł tylko dzięki silnym ramionom blondyna, który wziął go na ręce i zaniósł do sypialni.
- Dzięki. - powiedział Izaya, kiedy Heiwajima okrywał go kołdrą. Powinien tak leżeć, ale nie mógł zapomnieć o pracy. Pewne osoby ciągle wymagały poznania i znalezienia. I to szybko.
- Shizu-chan, przyniósłbyś mi laptopa?
W odpowiedzi dostał tylko dalekie od pobłażliwości spojrzenie.

3 komentarze:

  1. Tak to znowu ja! Wielka Asuna-chan^^ Co do rozdziału jak zawsze świetnie, Tak ja cię po prostu kocham. :) a co do twojej odpowiedzi na mój komentarz. Leech mam nadzieje że będzie coś pikantniejszego. Jeju ale mnie nosi to pewnie z niewyspania. Pozdrawiam i życze mega weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Okey :) Dzięki za info.
    Co do rozdziału- świetny jak zawsze :3
    Zgadzam się z Asun'ą, czekam na coś pikantniejszego ^^
    Weny życzę~♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Surowych oczu... No wiem, że oczy są w stanie surowym, nie musisz o tym przypominać. I wiem, jak miało to zabrzmieć, jednak to brzmi, jakby były one surowe, nie dogotowane, coś takiego. Bardziej 'surowe spojrzenie'.
    Tak się niczego nie czepiam, bo ogólnie jest dobrze... Tylko mało D:

    OdpowiedzUsuń