środa, 30 października 2013

Just news

Jest coś o czym zapomniałam wspomnieć w ostatnim poście, a mianowicie to, że w tym tygodniu niestety nie pojawi się nowy rozdział. Dwa powody: jak każdy szanujący się student wracam na najbliższy weekend do domu, w którym nie zawitałam od miesiąca :D i po drugie, nowa notka jest nie dopracowana, a jak wszyscy zauważyliście poprzedni rozdział był krótki i też nie do końca przemyślany i pisany na szybko, dlatego teraz chcę to zrobić podwójnie dobrze, a nie obrzucać Was nic nie wartymi linijkami tekstu. Stąd też taka nie inna decyzja, a kolejny rozdział będzie opublikowany bodajże 8.11. Tyle informacji na dzisiaj, miłego weekendu :)

sobota, 26 października 2013

Rozdział 6

Nieco opóźniony rozdział, ale biurokracja tego kraju mnie po prostu wykończyła ;| Tak, pikanteria się zbliża, choć jeszcze nie dotarła, ale ona zna drogę, więc już niedługo, niedługo ... :D

Jego oczy uważnie badały każdy fragment czytanego tekstu. Nie odrywał wzroku od komputera od kilku godzin, ale był tak zajęty szukaniem, że nie odczuwał zmęczenia. Informacje, które znalazł były zdecydowanie zbyt ważne, aby przejmować się swoim stanem zdrowia. Izaya zupełnie zatracił się w pracy. Właśnie w takim stanie zobaczył go Shizuo, kiedy po raz kolejny wszedł do sypialni, tym razem wciąż mokry od niedawno zakończonej kąpieli. Przychodził do pokoju kilkakrotnie w ciągu ośmiu godzin, ale żadna rzucona przez niego uwaga nie została skwitowana niczym więcej jak niewyraźnym mruknięciem i niechlujnym gestem ręki 'delikatnie' wypraszającym go za drzwi. W jego własnym mieszkaniu. Orihara zdawał się nie dostrzegać swojego otoczenia, zbyt zajęty światem wirtualnym. Ale dla Heiwajimy ta sytuacja miała swoje plusy: miał czas dla siebie i co ważniejsze, nikt mu nie przeszkadzał. Uznawszy, że najwyższa pora zakończyć ten proces, stanął nad Izayą czekając na reakcję bruneta, a kiedy ten po kilku długich minutach wreszcie oderwał swój wzrok od komputera i spojrzał pytająco na blondyna, usłyszał tylko:
- Do spania!
- Co? Ale Shizu-chan, nie ma jeszcze nawet 22! - zdziwiony i obruszony brunet walczył o pole manewru i jednocześnie możliwość zachowania resztek swoich przyzwyczajeń.
- No i co z tego? Wisisz nad tym komputerem od kilku godzin i nie kontaktujesz. Jak chcesz wyzdrowieć nie odpoczywając? Poza tym – dodał widząc zbliżający się protest – ja idę spać, więc Ty też idziesz spać i gówno mnie obchodzą Twoje sprzeciwy – powiedział wyrywając laptopa z rąk Izayi.
Ten mógł się tylko cieszyć, że widząc nie wróżącą nic dobrego minę Heiwajimy, zdążył zapisać efekty swojej pracy. Chociaż i tak, każdy nowy szczegół znalazł wygodne i dobrze widoczne miejsce w jego głowie, to wolał mieć coś w rodzaju kopii zapasowej. Wiedział, że opór nic nie da, ale nie czuł się senny, a raczej pobudzony natłokiem informacji o człowieku, którego szukał. Musiał je dokładnie przeanalizować, więc kiedy Shizuo gasił światło, ten ciągle siedział oparty o poduszki. Dlatego też wsuwając się pod kołdrę blondyn warknął do niego krótkie 'Kładź się!' i nie czekając na odpowiedź zepchnął mniejszego chłopaka do pozycji leżącej, jednocześnie oplatając go w tali i wygodnie układając się do snu. Izaya stwierdził, że zrobił to zapewne, aby powstrzymać go od ucieczki, ale jaki nie byłby cel tego dotyku, brunet czuł się trochę dziwnie. 'Bliski kontakt z bestią i jeszcze oddycham. Świat chyli się ku końcowi' – pomyślał, uśmiechnął się wrednie i pociągając lekko zatkanym nosem, zasnął.

Obudził się wcześnie. Za wcześnie. Nawet jak na niego taka godzina była nietypowa. 4.12. Z reguły wstawał dość wcześnie, ale teraz nie czuł się ani wyspany, ani obudzony w konkretnym celu. Jego organizm dał mu pstryczka w nos i postawił w sytuacji, w której nie zaśnie i jednocześnie nie może pracować. Chyba, że zaryzykuje zrzutem ramienia Shizuo ze swojego ciała, ale nie miał ochoty zaczynać walki. Dodatkowo było mu strasznie gorąco, ze względu na ciepłą kołdrę, ciepłe ciało sąsiada i oczywiście najbardziej nieprzyjemny czynnik – gorączkę. Jakże był 'uradowany' kolejnym dniem współistnienia ze swoim rozgrzanym przyjacielem. Zdecydowanie nie chciał już być chory. Spojrzał pustym wzrokiem na sufit nad swoją głową.
- 'Jeden zaciek, drugi zaciek, trzeci zaciek, czwarty zaciek...'
Nie dane mu było dokończyć cichego liczenia tynkowych ozdób, bo najwyraźniej jego szept wyrwał Heiwajimę ze snu. Ale wbrew przewidywaniom Izayi, spojrzenie które otrzymał, nie było ani wściekłe, ani zirytowane. Bardziej ciekawskie.
- Można wiedzieć co Ty robisz? - zapytał.
- A można wiedzieć po co chcesz wiedzieć? - odpowiedział. Tak, Izaya zdecydowanie nie potrafił odpuścić okazji na zdenerwowanie Heiwajimy - zbyt kuszące by się oprzeć, zbyt ciekawe by uciekać.
- A można wiedzieć, po co pytasz po co chce wiedzieć, skoro wiesz, że mnie tylko wkurzysz? - Pat. Totalny pat. A wydawało się, że Shizuo zawsze jest na przegranej pozycji, jeśli chodzi o walkę werbalną. Głos blondyna nadal był lekko zaciekawiony i spokojny, co skłoniło Izayę, do wewnętrznego poddania.
- Badam stabilność Twojego mieszkania – odpowiedział na pierwsze pytanie - na wypadek gdybym postanowił je wysadzić muszę wiedzieć jakiej wielkości bomby użyć, żeby nie zniszczyć całego budynku.
- Aha. I robisz to w środku nocy, bo?
- Bo liczę się z tym, że w dzień mógłbyś to zobaczyć, co zresztą zrobiłeś, więc wiesz, czego możesz się spodziewać- poczuł, że traci grunt pod nogami, przez nad wyraz spokojne zachowanie Heiwajimy. Był zupełnie odsłonięty, więc konieczny był odwrót. - Wiesz już, co może Cię spotkać, więc nie ma sensu utrzymywać konspiracyjnego nastroju. Wracam do spania.
Odwrócił się do niego plecami i ułożył na prawym boku gotowy do snu. Mimo, iż wiedział, że sen nie nadejdzie, chciał utrzymać pozory osoby w świetnej formie. Zamknął oczy i nasłuchiwał ruchów blondyna. Szybko jednak powrócił do poprzedniej pozycji, świadom, że Shizuo nie zamierza wracać do spania, co prowadziło do kolejnego wniosku – wiedział, że kłamie. Izaya musiał przyznać w duchu, że jego wrodzone łgarstwo było powszechnie znane i w większości wypadków sam by sobie nie uwierzył, ale wszyscy wiedzieli, że każde kłamstwo ma w sobie cząstkę prawdy i głównie dlatego Izaya ciągle żył. Problem tkwił w tym, że Heiwajima zawsze 'wierzył', choć to zbyt dosadne słowo, łapał się na słowa informatora, bez poddawania ich w wątpliwość, właściwie wszystko można było mu powiedzieć, a następnie spodziewać się gradu automatów. Zarówno prawda jak i jej przeciwieństwo z ust Izayi wydobywały się w ten sam sposób, choć ta pierwsza zdecydowanie rzadziej znajdywała drogę do wolności. Dlatego teraz podwójnie zdziwiony zastanawiał się jak ta para złocistobrązowych oczu zachowywała całkowity spokój.
- Coś nie tak, Shizu-chan? - zapytał ze słodkim uśmieszkiem.
- Jak nie możesz spać to po prostu powiedz. - odpowiedział Heiwajima.
- A co Shizu-chan, wyjmiesz czarodziejską różdżkę i przepędzisz wszelkie koszmary i zło tego świata?
Izaya poczuł rosnącą irytację. 'Ciotka dobra rada się znalazła! Co on sobie w ogóle myśli, że kim on jest? Że ktoś go potrzebuje?!' - w momencie, w którym o tym pomyślał poczuł się dziwnie, jakby mimo tego, że jest Panem i Władcą, tego typu obraza nigdy nie powinna opuścić jego ust i właśnie w tej chwili dziękował swojemu opanowaniu, że nie powiedział tego głośno. Najwyraźniej konflikt wewnętrzny odbił się w jakimś stopniu na jego zewnętrznej masce, bo usłyszał cichy głos Heiwajimy, pytający-wszystkowporządkujący głos. I to był gwóźdź do trumny, bo w momencie w którym go usłyszał, w środku poczuł, że płonie. Jak inaczej ukryć przychodzące zrozumienie, że obaj są tak samo światu udręką i nikt ich nie potrzebuje?
- Mógłbyś przestać z tym udawanym zainteresowaniem, Shizu-chan? Bo to nawet śmieszne nie jest. Obaj doskonale wiemy, że najchętniej wykończyłbyś mnie podczas snu i tylko Tobie wiedzieć, czemu jeszcze tego nie zrobiłeś, ale nie zadawaj mi głupich pytań, nie interesuj się moim stanem, ani fizycznym, ani psychicznym – z każdym zdaniem Izaya coraz bardziej tracił opanowanie i podnosił głos – nie trudź się na denne frazesy i przestań udawać, ze zależy Ci na mnie i mo...
Nie dane było mu dokończyć. Słowa zostały skutecznie zablokowane przez silne, rozpalone usta blondyna, które sprawnie badały strukturę i smak chłodnych wargi Izayi, jednocześnie je zwilżając i przekazując przyjemne ciepło. Wiele bardzo długich sekund upłynęło, zanim przyjemność ta dobiegła końca. Jeśli był to tylko sposób na powstrzymanie słowotoku bruneta, to trwało to zdecydowanie za długo, obaj o tym wiedzieli. Heiwajima odsunął się nieznacznie od chłopaka i przyjrzał mu się uważnie. Kąciki jego ust bardzo delikatnie uniosły się w górę, oddając w ten sposób dzikie zadowolenie ich właściciela z oglądanego widoku.
- Nie gadaj tyle, pchło – wyszeptał delikatnie do ucha chłopaka, przesuwając językiem wzdłuż chrząstki – i wracaj do spania.
Znów się odsunął, rzucił mu jeszcze jedno krótkie spojrzenie, odwrócił się i ułożył z powrotem do snu. Świadom szoku malującego się na twarzy bruneta, uśmiechnął się do siebie i zostawiwszy go samemu sobie w osłupieniu, zasnął.

piątek, 18 października 2013

Rozdział 5

Zacznę od kwestii odpowiedzi na komentarze.
Asuna - rzeczywiście może nieco pospieszyłam się z oznaczeniem dla dorosłych, ale to dlatego, że pierwotny plan nie zakładał wielorozdziałowego rozwoju zdarzeń, co nie zmienia faktu, że gdzieś w przyszłości coś bardziej pikantnego się wydarzy :D
Kitty Kou - planuje dodawać notki w ciągu weekendu. Nie jestem w stanie obiecać, że zawsze będzie to ten sam dzień, ale wstępnie powinien to być piątkowy wieczór :)

Otworzył drzwi do mieszkania obładowany workami i pudłami tak bardzo, że niewiele widział. Powitało go zimne powietrze wlatujące przez otwarte okno. Wszedł do salonu, gdzie zastał Izayę oglądającego jedną z najnowszych telenoweli brazylijskich. Zapomniał już o przeciągu, który planował zniwelować, kiedy przyjrzał się uważniej chłopakowi. Nigdy nie widział u nikogo bardziej znudzonej miny, a to, że nawet nie próbował tego ukryć sprawiło, że na twarzy Shizuo pojawił się delikatny uśmiech.
- Po co to oglądasz, skoro Cię to nie interesuje? - zapytał kładąc przyniesione rzeczy na podłodze koło kanapy, aby ułatwić brunetowi wyjmowanie znajdujących się tam przedmiotów.
- Najnowsze trendy pospolitej ludności, nawet jeśli są śmiertelnie nudne, to czasem się przydają. - Izaya uśmiechnął się chytrze – Ale skoro w końcu przyniosłeś mi mój sprzęt, będę mógł się bez reszty zająć czymś o wiele ciekawszym.
- Nawet nie chce mi się pytać po co Ci to wszystko. - odpowiedział mu sarkastycznie blondyn – Jak w ogóle zamierzasz korzystać z klawiatury? - zapytał wskazując na zabandażowaną dłoń chłopaka.
- Oj, nie martw się o mnie tak bardzo, przecież sobie poradzę – Izaya drażnił go jednocześnie machając do niego zranionym nadgarstkiem.
- Widzę, że jednak nie próbowałeś uciekać. - Shizuo zmienił temat, głównie po to, żeby ograniczyć rosnące zakłopotanie.
- Zbyt kuszące jest zbieranie informacji o Tobie, kiedy wiem, że nic mi nie zrobisz, więc odpuszczenie takiej okazji jest bez sensu. - powiedział z słodką miną. Nie wspomniał jednak o marnych próbach podniesienia się z kanapy, z których wszystkie kończyły się kilkuminutowymi zawrotami głowy, co odwiodło go całkowicie od zamiarów wyjścia przez okno i udania się do własnego mieszkania. Ważne, że Heiwajima tego nie widział.

- Shizu-chan, co tam robisz?
Shizuo czuł wszechogarniającą wściekłość. Izaya zadał to pytanie 17 razy w ciągu 5 minut, a cierpliwość blondyna nie była zbyt wytrzymała. Stwierdził, że ignorowanie go może okazać się gorsze niż odpowiedź, dlatego wychylił się z kuchni z zamiarem wygarnięcia mu jego interpretacji 'siedzenia cicho i nieprzeszkadzania'. Zmienił jednak zdanie, kiedy na kanapie zobaczył chłopaka trzymającego się za brzuch i kaszlącego w koc, w celu stłumienia tego odruchu. 'Za cholerę nie przyznasz się do swojego stanu. Co Ci to da?' - pomyślał Shizuo. Izaya chciał koniecznie wrócić na swój teren, nie czuć się ograniczony, znów być panem sytuacji, a już na pewno nie pokazywać słabości największemu wrogowi. Zamierzał znów ułożyć się na poduszkach, kiedy poczuł rozdzierający ból zatok. Jego twarz wykrzywił grymas. Pocierał kciukiem i palcem wskazującym okolice skroni, chcąc rozmasować bolące miejsce, jednak nie przynosiło to żadnego efektu. Shizuo stwierdził, że brunet nie jest świadomy bycia obserwowanym. Czuł się dziwnie widząc go tak bezbronnego, a jednocześnie tak bardzo walczącego o odzyskanie kontroli nad własnym ciałem. Postanowił dać mu czas na odzyskanie rezonu. Cofnął się do kuchni i zaczął mówić zanim jeszcze był widoczny.
- Męczę się, żeby przytargać Ci herbatę – odpowiedział na wcześniej zadane kilkakrotnie pytanie w dość łagodny sposób, jednak zachowując odrobinę złośliwości.
- Zatrutą? - zapytał z uśmiechem Izaya.
- Szkoda, ale nie. Za długo już się z Tobą męczę, żeby teraz Cię tak łatwo wykończyć – tak jak podejrzewał, maska wróciła na swoje miejsce, choć dziwił się jak brunetowi się to udaje. Jeszcze kilka sekund wcześniej krzywił się z bólu, a teraz na twarzy ma tylko cwany uśmiech i czujne oczy. Szacunek. Właśnie to poczuł. Nieco wbrew sobie, ale jednak. Odrobina szacunku dla Izayi.
- Co Cie tak pochłonęło, Shizu-chan? - zapytał informator widząc zadumę Heiwajimy.
- Co? Nic. Pij te herbatę, bo Ci wystygnie – zbył go szybko i wrócił do kuchni.
Izaya tylko uśmiechnął się pod nosem popijając gorący napój. Nie wiedział, co dokładnie ugryzło blondyna, ale najwyraźniej wprowadził w jego życie trochę zamętu, czyli wszystko było na swoim miejscu.

Zaklął. Wszedł właśnie do łazienki, unikając w ten sposób zaciekawionego wzroku Izayi. Był zły, naprawdę zły, że pozwolił sobie na jakieś pozytywne uczucie wobec tego małego pasożyta. To się nigdy nie powinno stać, nigdy nie powinien widzieć go w taki sposób, nigdy.... Ochłonął. To nie na swoje uczucia był wściekły, ale na to, że pozwolił im odbić się na jego naturalnym zachowaniu. Wziął trzy głębokie oddechy, po czym opuścił pomieszczenie. Spojrzał na zegar. Spędził tam jakieś trzy minuty, ale kiedy ponownie znalazł się w salonie zobaczył Izayę na dobre pogrążonego we śnie. 'Może udaje?' - pomyślał. Nie zdziwiłoby go, gdyby zamierzał w ten sposób obserwować zachowanie blondyna, ale Orihara nigdy świadomie nie pozwoliłby sobie wyglądać bezbronnie, tak jak wyglądał teraz. Oddychał krótko i niespokojnie przez rozchylone wargi. Heiwajima zbliżył się do niego. 'Musi być wycieńczony' – pomyślał nieco z troską, o którą by się nigdy nie podejrzewał, ale też nie zwrócił na to uwagi. Pochylił się nad brunetem i instynktownie wyciągnął rękę w kierunku jego głowy, jednak kiedy poczuł jak bardzo gorące było jego czoło, szybko ją cofnął. Jego stan się pogorszył. Zdecydowanie pogorszył. Wyjął telefon i wybrał numer. Musiał poprosić Shinrę, żeby przyspieszył swoją dzisiejszą wizytę.

Otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Pamiętał tylko jak bardzo było mu gorąco, a potem tylko ciemność. W tej chwili wcale nie czuł się lepiej. Usłyszał stłumione głosy, gdzieś niedaleko. Rozpoznał podekscytowany, niemal dziewczęcy głos Shinry i szorstkie, niejako warkliwe dźwięki wydobywające się z gardła Shizuo. Ciekawe. Pewnie było z nim gorzej niż myślał i wymagał interwencji lekarza. 'Aż tak się o mnie martwisz, Shizu-chan? - jego twarz pokrył asymetryczny uśmiech. Doprawdy ciekawe.' Ah, jak on nie cierpiał być pomijany.
- Może uwzględnilibyście mnie w tej rozmowie? - powiedział trochę w pustą przestrzeń, ale usłyszał jak rozmowa się urywa, a zza ściny wyłania się niski okularnik, a zaraz za nim spokojnie kroczy wysoki blondyn.
- No nareszcie się obudziłeś! - zaczął z wyrzutem Kinshitani – wiesz, mam wielu innych pacjentów poza Tobą i nie mogę sobie tu siedzieć i czekać, aż wyzdrowiejesz, tylko dlatego, że żaden z was mnie nie słucha – spojrzał wymownie na Heiwajime.
- A od kiedy to moja wina, że nie sposób zatrzymać go w łóżku? - oburzył się blondyn.
- A kto tu jest silniejszy? - wytknął mu lekarz – poza tym jak można choremu pozwolić bawić się sprzętem, który wydziela fale energetyczne osłabiające organizm? - obaj spojrzeli na niego jak na wariata, ale niezrażony tym faktem lekarz kontynuował - Zostawiłem lekarstwa dla niego, a widzę, że nie wziął nawet jednego. I czemu go w ogóle nie pilnujesz? Przecież on może w każdej chwili uciec, skoro Ty sobie po prostu wychodzisz z mieszkania!
- Ej, co to tylko moja wina, a on święty jest czy co? Poza tym … -zaczął się bronić, ale nie było mu dane skończyć.
- Przepraszam, że Wam przeszkadzam – zaczął Izaya dotąd pominięty w rozmowie – ale zdaję się, że jestem pełnoletni i mogę robić co chce. Teraz ja mówię – rzucił ostro widząc otwierającego buzię Shinrę. -Nie jestem dzieckiem, żeby zaszkodziło mi korzystanie z komputera, a muszę się czymś zająć, skoro nie mogę stąd wyjść – albo oszaleję, dodał w myślach – więc z łaski swojej przestań mi matkować i daj mi lepiej coś co pozwoli mi szybko wrócić do zdrowia.
Spojrzeli na niego lekko zdziwieni, potem na siebie, żaden nie chciał zacząć mówić – Izaya był delikatnie mówiąc zirytowany, a ponieważ żaden z nich nie miał okazji go takiego zobaczyć, teraz niespecjalnie wiedzieli jak się zachować.
- Masz wysoką gorączkę, która zamiast ustępować, nasila się – zaczął Shinra – musisz odpoczywać, nie żartuje – dodał widząc kpinę na twarzy chłopaka - bo się wykończysz. Bierz leki, ale one same Cię nie wyleczą, jeśli będziesz się narażał. Poza tym - dodał widząc Izayę tłumiącego kaszel – żadne objawy Ci nie przejdą w ciągu kilku godzin. Nie jestem w stanie Cię do niczego zmusić, pewnie nikt tego nie potrafi – mówiąc to zerknął na Heiwajime – ale jeśli o siebie zadbasz, to szybciej wyzdrowiejesz. Zacznij od zamknięcia tego okna.
Lekarz powiedział, co miał do powiedzenia i zebrał się do wyjścia.
- Dziękuje – zaczął Izaya przepraszająco, czym zatrzymał w miejscu odchodzącego przyjaciela – Serio, dzięki Shinra.
- Spoko, nie ma sprawy, taką mam pracę. - otworzył drzwi wyjściowe i na odchodnym rzucił – Dbaj o siebie.
W pokoju zapanowała niezręczna cisza. Przerwał ją niższy chłopak.
- To ja wrócę do tego łóżka...
Ale zanim jeszcze zrobił krok, zachwiał się. Nie upadł tylko dzięki silnym ramionom blondyna, który wziął go na ręce i zaniósł do sypialni.
- Dzięki. - powiedział Izaya, kiedy Heiwajima okrywał go kołdrą. Powinien tak leżeć, ale nie mógł zapomnieć o pracy. Pewne osoby ciągle wymagały poznania i znalezienia. I to szybko.
- Shizu-chan, przyniósłbyś mi laptopa?
W odpowiedzi dostał tylko dalekie od pobłażliwości spojrzenie.

piątek, 11 października 2013

Rozdział 4

Obudził się czując ciepło na swojej twarzy. Kiedy otworzył oczy oślepiło go światło wschodzącego słońca przebijające się przez wąskie okno. Właśnie – wąskie. To nie było jego okno, a o ile dobrze pamiętał, nie kazał zamurować połowy okien w swojej sypialni, ani zmieniać koloru ścian. Nie był u siebie. 'Brawo za dedukcję, geniuszu! - sarkastycznie pochwalił się w myślach – to było bardziej niż oczywiste, a Ty przetwarzałeś to jak surowego ziemniaka'. Przytłoczony swoją ociężałością psychiczną, dopiero teraz poczuł jak bardzo boli go głowa, a ciało okazało się dziwnie ciężkie. Podniósł się delikatnie i odnotował coś jeszcze bardziej nienaturalnego – nie był w łóżku sam, a na jego brzuchu spoczywała męska dłoń. Wyczuł, że coś próbuje wydostać się z jego płuc. Zakaszlał ciężko i omal się nie zakrztusił jednocześnie rejestrując, kim jest obce ciało dzielące z nim sypialniany mebel. Gdyby miał na to siłę, prawdopodobnie wyskoczyłby z łóżka albo przynajmniej krzyknął, ale ani zatkany nos, ani niespokojne płuca nie pozwoliłyby na taki zabieg, więc od razu go zaniechał. Teraz bardziej zainteresowany niż przerażony pochylił się nad śpiącym jeszcze blondynem. Nigdy nie miał okazji oglądać jego beztroskiego wyrazu twarzy, więc teraz korzystał rejestrując każdy detal. Jego badania przerwała kolejna fala kaszlu, którą ledwo powstrzymał od uderzenia prosto w nos Heiwajimy, odwracając się i amortyzując odgłos poprzez chowanie głowy w poduszkę. Jednak dźwięk ten zaalarmował pogrążonego we śnie chłopaka na tyle, że zerwał się gwałtownie. 'Cudowny widok – pomyślał z uśmiechem Izaya obserwując zmieniający się wyraz twarzy Shizuo – skoro już sobie uświadomił co i jak, to czas zadać kilka pytań'.
- Dzień dobry Shizu-chan! - zawołał wesoło – to może mi powiesz dlaczego tu jestem – miał na myśli mieszkanie – i dlaczego tu jestem? – zaakcentował określenie miejsca wskazując na łóżko.
Blondyn speszył się nieco, bo zeszłej nocy nie przyszło mu do głowy, żeby przygotować odpowiedzi na pytania, które Izaya niewątpliwie by zadał.
- Jesteś tu – odpowiedział wskazując na mieszkanie – bo zabrałem Twoje rozpływające się flaki z ulicy i pozwoliłem Shinrze je poskładać właśnie tutaj. A jesteś tu – wskazał na łóżko – bo gdzieś trzeba było pozwolić Ci spać.
Uradowany, że jakoś z tego wybrnął zaczął wstawać, kiedy kolejne pytanie zatrzymało go w miejscu.
- A dlaczego jestem tu – również wskazał na łóżko – razem z Tobą?
- Dlatego, że ja też muszę gdzieś spać, a tak się składa, że to moje łóżko.
Shizuo zaczynał się złościć. W końcu nikt nie lubi odpowiadać na niewygodne pytania, a świadomość, że każdy wyraz może zostać użyty przeciwko niemu tylko podsycała uśpioną bestię.
- A dlaczego „zbierałeś moje flaki z ulicy”? - zacytował go Izaya, świadomy że wprawia go w zakłopotanie.
- Dlatego, że na tyle jestem człowiekiem, by cieszyła mnie moja zemsta na Izayi składającego się z głównie z wredoty i chamstwa, a nie Izayi składającego się z gorączki i kaszlu!
Niemal wykrzyczał mu to w twarz. Przez ułamek sekundy wydawało mu się, że mimo uśmiechu w oczach Izayi pojawił się smutek, ale równie szybko zniknął. Dreszcz przeszył jego ciało, kiedy zorientował się jak podle go potraktował, nawet jeśli była to pijawka. Przerwał rozmyślania, kiedy zobaczył chłopaka podnoszącego się z łóżka chwiejnie i z grymasem na twarzy.
- A Ty dokąd? Wracaj tu! - krzyknął Shizuo i chciał go chwycić za rękę, ale Izaya sprytnie się wywinął. Mimo choroby zachował odruchy obronne i był sobie za to niezwykle wdzięczny.
- Wracam do domu, Schizu-chan. Mam dużo pracy, a nawet gdyby nie to, to i tak nie zamierzam dłużej siedzieć Ci na głowie, nawet jeśli wyrażasz na to wątpliwe chęci. Gdzie są moje ciuchy? - Izaya silił się na obojętność i naturalny ton, ale było to dość trudne przy tak słabym samopoczuciu.
Shizuo zdążył już wyskoczyć z łóżka i pędzić za Izayą, który popisywał się niesamowitą koordynacją w ucieczce.
- Izaya stój do diabła!
- Dobra, zapomnij o tych ciuchach, wezmę sobie coś Twojego i znikam – otworzył szafę złapał pierwsze spodnie i bluzę, które znalazł. Ale kiedy się odwrócił stanął twarzą w twarz z blondynem. - Przepuść mnie z łaski swojej, Shizu-chan.
- Po moim trupie. Wracasz do łóżka. - oznajmił, po czym podniósł chłopaka, przerzucił go sobie przez ramię i zaniósł do sypialni.
Izaya zwisał bezwładnie i czując zbliżającą się kapitulację zaczął palcem rysować tylko sobie znane wzory na plecach Heiwajimy.
- Co robisz? - spytał właściciel ów pleców.
- Rysuję - padła spokojna odpowiedź.
'Głupie pytanie, głupia odpowiedź. Mogłem nie zaczynać.' - pomyślał Shizuo. Położył chłopaka na pościeli i wyczuwając podstęp zapytał:
- Mam Cię przywiązać?
- No proszę, jednak s&m Cię kręci, Shizu-chan – z jego twarzy nie schodził uśmiech – dobra, koniec zabawy, ja naprawdę muszę już iść, więc do zobaczenia!
Zaczął się podnosić, kiedy silne ręce przygwoździły go do pościeli.
- Dotrze do Ciebie w końcu, że nie masz dość siły, żeby się szwendać, że jesteś na to zbyt słaby?
- Ale ja się świetnie czuję, Shizu-chan.
- Udowodnij, to Cię puszczę.
- Ale co?
- Udowodnij, że czujesz się dobrze i wychodząc stąd nie narazisz swojego zdrowia.
- Niby jak? Przecież mówię, że czuję się świetnie.
- Uważaj, bo uwierzę. Jeśli w ciągu 10 minut nie będzie oznak choroby, to pozwalam Ci iść.
- Dobra, zaraz wrócę do domku.
Izaya uśmiechnął się pewnie, jednak już po minucie jego organizm zbuntował się, a wstrzymywany kaszel dał o sobie znać ze zdwojoną siłą. Shizuo puścił jego ręce i odsunął się nieznacznie czekając, aż jego płuca pozwolą mu odetchnąć. A kiedy to nastąpiło powiedział:
- Skoro to już ustalone, to właź pod kołdrę.
- Ale ja nie mogę tak bezczynnie siedzieć! - zawołał za odchodzącym chłopakiem – nigdy nie jestem w łóżku dłużej niż podczas snu. Pozwól mi przynajmniej siedzieć w salonie – powiedział to niemal błagalnym tonem.
Shizuo spojrzał na niego w taki sposób, że nie mógł rozszyfrować czy się zgodzi.
- Dobra, ale siedzisz cicho i mi nie przeszkadzasz. Czekaj tu, przyniosę Ci coś do ubrania.
- Zgoda – wyraźnie się rozweselił.
Heiwajima doskonale wiedział, że słowo bruneta jest warte tyle, co stare skarpety, a o świętym spokoju może zapomnieć.
- Nie idziesz dzisiaj do pracy? - dopytał Izaya.
- Mam urlop, więc nie masz co liczyć na szansę ucieczki – powiedział i wyszedł z pokoju.