środa, 30 października 2013
Just news
Jest coś o czym zapomniałam wspomnieć w ostatnim poście, a mianowicie to, że w tym tygodniu niestety nie pojawi się nowy rozdział. Dwa powody: jak każdy szanujący się student wracam na najbliższy weekend do domu, w którym nie zawitałam od miesiąca :D i po drugie, nowa notka jest nie dopracowana, a jak wszyscy zauważyliście poprzedni rozdział był krótki i też nie do końca przemyślany i pisany na szybko, dlatego teraz chcę to zrobić podwójnie dobrze, a nie obrzucać Was nic nie wartymi linijkami tekstu. Stąd też taka nie inna decyzja, a kolejny rozdział będzie opublikowany bodajże 8.11. Tyle informacji na dzisiaj, miłego weekendu :)
sobota, 26 października 2013
Rozdział 6
Nieco opóźniony rozdział, ale biurokracja tego kraju mnie po prostu wykończyła ;| Tak, pikanteria się zbliża, choć jeszcze nie dotarła, ale ona zna drogę, więc już niedługo, niedługo ... :D
Jego
oczy uważnie badały każdy fragment czytanego tekstu. Nie odrywał
wzroku od komputera od kilku godzin, ale był tak zajęty szukaniem,
że nie odczuwał zmęczenia. Informacje, które znalazł były
zdecydowanie zbyt ważne, aby przejmować się swoim stanem zdrowia.
Izaya zupełnie zatracił się w pracy. Właśnie w takim stanie
zobaczył go Shizuo, kiedy po raz kolejny wszedł do sypialni, tym
razem wciąż mokry od niedawno zakończonej kąpieli. Przychodził
do pokoju kilkakrotnie w ciągu ośmiu godzin, ale żadna rzucona
przez niego uwaga nie została skwitowana niczym więcej jak
niewyraźnym mruknięciem i niechlujnym gestem ręki 'delikatnie'
wypraszającym go za drzwi. W jego własnym mieszkaniu. Orihara
zdawał się nie dostrzegać swojego otoczenia, zbyt zajęty światem
wirtualnym. Ale dla Heiwajimy ta sytuacja miała swoje plusy: miał
czas dla siebie i co ważniejsze, nikt mu nie przeszkadzał.
Uznawszy, że najwyższa pora zakończyć ten proces, stanął nad
Izayą czekając na reakcję bruneta, a kiedy ten po kilku długich
minutach wreszcie oderwał swój wzrok od komputera i spojrzał
pytająco na blondyna, usłyszał tylko:
-
Do spania!
-
Co? Ale Shizu-chan, nie ma jeszcze nawet 22! - zdziwiony i obruszony
brunet walczył o pole manewru i jednocześnie możliwość
zachowania resztek swoich przyzwyczajeń.
-
No i co z tego? Wisisz nad tym komputerem od kilku godzin i nie
kontaktujesz. Jak chcesz wyzdrowieć nie odpoczywając? Poza tym –
dodał widząc zbliżający się protest – ja idę spać, więc Ty
też idziesz spać i gówno mnie obchodzą Twoje sprzeciwy –
powiedział wyrywając laptopa z rąk Izayi.
Ten
mógł się tylko cieszyć, że widząc nie wróżącą nic dobrego
minę Heiwajimy, zdążył zapisać efekty swojej pracy. Chociaż i
tak, każdy nowy szczegół znalazł wygodne i dobrze widoczne
miejsce w jego głowie, to wolał mieć coś w rodzaju kopii
zapasowej. Wiedział, że opór nic nie da, ale nie czuł się senny,
a raczej pobudzony natłokiem informacji o człowieku, którego
szukał. Musiał je dokładnie przeanalizować, więc kiedy Shizuo
gasił światło, ten ciągle siedział oparty o poduszki. Dlatego
też wsuwając się pod kołdrę blondyn warknął do niego krótkie
'Kładź się!' i nie czekając na odpowiedź zepchnął mniejszego
chłopaka do pozycji leżącej, jednocześnie oplatając go w tali i
wygodnie układając się do snu. Izaya stwierdził, że zrobił to
zapewne, aby powstrzymać go od ucieczki, ale jaki nie byłby cel
tego dotyku, brunet czuł się trochę dziwnie. 'Bliski kontakt z
bestią i jeszcze oddycham. Świat chyli się ku końcowi' –
pomyślał, uśmiechnął się wrednie i pociągając lekko zatkanym
nosem, zasnął.
Obudził
się wcześnie. Za wcześnie. Nawet jak na niego taka godzina była
nietypowa. 4.12. Z reguły wstawał dość wcześnie, ale teraz nie
czuł się ani wyspany, ani obudzony w konkretnym celu. Jego organizm
dał mu pstryczka w nos i postawił w sytuacji, w której nie zaśnie
i jednocześnie nie może pracować. Chyba, że zaryzykuje zrzutem
ramienia Shizuo ze swojego ciała, ale nie miał ochoty zaczynać
walki. Dodatkowo było mu strasznie gorąco, ze względu na ciepłą
kołdrę, ciepłe ciało sąsiada i oczywiście najbardziej
nieprzyjemny czynnik – gorączkę. Jakże był 'uradowany' kolejnym
dniem współistnienia ze swoim rozgrzanym przyjacielem. Zdecydowanie
nie chciał już być chory. Spojrzał pustym wzrokiem na sufit nad
swoją głową.
-
'Jeden zaciek, drugi zaciek, trzeci zaciek, czwarty zaciek...'
Nie
dane mu było dokończyć cichego liczenia tynkowych ozdób, bo
najwyraźniej jego szept wyrwał Heiwajimę ze snu. Ale wbrew
przewidywaniom Izayi, spojrzenie które otrzymał, nie było ani
wściekłe, ani zirytowane. Bardziej ciekawskie.
-
Można wiedzieć co Ty robisz? - zapytał.
-
A można wiedzieć po co chcesz wiedzieć? - odpowiedział. Tak,
Izaya zdecydowanie nie potrafił odpuścić okazji na zdenerwowanie
Heiwajimy - zbyt kuszące by się oprzeć, zbyt ciekawe by uciekać.
-
A można wiedzieć, po co pytasz po co chce wiedzieć, skoro wiesz,
że mnie tylko wkurzysz? - Pat. Totalny pat. A wydawało się, że
Shizuo zawsze jest na przegranej pozycji, jeśli chodzi o walkę
werbalną. Głos blondyna nadal był lekko zaciekawiony i spokojny,
co skłoniło Izayę, do wewnętrznego poddania.
-
Badam stabilność Twojego mieszkania – odpowiedział na pierwsze
pytanie - na wypadek gdybym postanowił je wysadzić muszę wiedzieć
jakiej wielkości bomby użyć, żeby nie zniszczyć całego budynku.
-
Aha. I robisz to w środku nocy, bo?
-
Bo liczę się z tym, że w dzień mógłbyś to zobaczyć, co
zresztą zrobiłeś, więc wiesz, czego możesz się spodziewać-
poczuł, że traci grunt pod nogami, przez nad wyraz spokojne
zachowanie Heiwajimy. Był zupełnie odsłonięty, więc konieczny
był odwrót. - Wiesz już, co może Cię spotkać, więc nie ma
sensu utrzymywać konspiracyjnego nastroju. Wracam do spania.
Odwrócił
się do niego plecami i ułożył na prawym boku gotowy do snu. Mimo,
iż wiedział, że sen nie nadejdzie, chciał utrzymać pozory osoby
w świetnej formie. Zamknął oczy i nasłuchiwał ruchów blondyna.
Szybko jednak powrócił do poprzedniej pozycji, świadom, że Shizuo
nie zamierza wracać do spania, co prowadziło do kolejnego wniosku –
wiedział, że kłamie. Izaya musiał przyznać w duchu, że jego
wrodzone łgarstwo było powszechnie znane i w większości wypadków
sam by sobie nie uwierzył, ale wszyscy wiedzieli, że każde
kłamstwo ma w sobie cząstkę prawdy i głównie dlatego Izaya
ciągle żył. Problem tkwił w tym, że Heiwajima zawsze 'wierzył',
choć to zbyt dosadne słowo, łapał się na słowa informatora, bez
poddawania ich w wątpliwość, właściwie wszystko można było mu
powiedzieć, a następnie spodziewać się gradu automatów. Zarówno
prawda jak i jej przeciwieństwo z ust Izayi wydobywały się w ten
sam sposób, choć ta pierwsza zdecydowanie rzadziej znajdywała
drogę do wolności. Dlatego teraz podwójnie zdziwiony zastanawiał
się jak ta para złocistobrązowych oczu zachowywała całkowity
spokój.
-
Coś nie tak, Shizu-chan? - zapytał ze słodkim uśmieszkiem.
-
Jak nie możesz spać to po prostu powiedz. - odpowiedział
Heiwajima.
-
A co Shizu-chan, wyjmiesz czarodziejską różdżkę i przepędzisz
wszelkie koszmary i zło tego świata?
Izaya
poczuł rosnącą irytację. 'Ciotka dobra rada się znalazła! Co on
sobie w ogóle myśli, że kim on jest? Że ktoś go potrzebuje?!' -
w momencie, w którym o tym pomyślał poczuł się dziwnie, jakby
mimo tego, że jest Panem i Władcą, tego typu obraza nigdy nie
powinna opuścić jego ust i właśnie w tej chwili dziękował
swojemu opanowaniu, że nie powiedział tego głośno. Najwyraźniej
konflikt wewnętrzny odbił się w jakimś stopniu na jego
zewnętrznej masce, bo usłyszał cichy głos Heiwajimy,
pytający-wszystkowporządkujący głos. I to był gwóźdź do
trumny, bo w momencie w którym go usłyszał, w środku poczuł, że
płonie. Jak inaczej ukryć przychodzące zrozumienie, że obaj są
tak samo światu udręką i nikt ich nie potrzebuje?
-
Mógłbyś przestać z tym udawanym zainteresowaniem, Shizu-chan? Bo
to nawet śmieszne nie jest. Obaj doskonale wiemy, że najchętniej
wykończyłbyś mnie podczas snu i tylko Tobie wiedzieć, czemu
jeszcze tego nie zrobiłeś, ale nie zadawaj mi głupich pytań, nie
interesuj się moim stanem, ani fizycznym, ani psychicznym – z
każdym zdaniem Izaya coraz bardziej tracił opanowanie i podnosił
głos – nie trudź się na denne frazesy i przestań udawać, ze
zależy Ci na mnie i mo...
Nie
dane było mu dokończyć. Słowa zostały skutecznie zablokowane
przez silne, rozpalone usta blondyna, które sprawnie badały
strukturę i smak chłodnych wargi Izayi, jednocześnie je zwilżając
i przekazując przyjemne ciepło. Wiele bardzo długich sekund
upłynęło, zanim przyjemność ta dobiegła końca. Jeśli był to
tylko sposób na powstrzymanie słowotoku bruneta, to trwało to
zdecydowanie za długo, obaj o tym wiedzieli. Heiwajima odsunął się
nieznacznie od chłopaka i przyjrzał mu się uważnie. Kąciki jego
ust bardzo delikatnie uniosły się w górę, oddając w ten sposób
dzikie zadowolenie ich właściciela z oglądanego widoku.
-
Nie gadaj tyle, pchło – wyszeptał delikatnie do ucha chłopaka,
przesuwając językiem wzdłuż chrząstki – i wracaj do spania.
Znów
się odsunął, rzucił mu jeszcze jedno krótkie spojrzenie,
odwrócił się i ułożył z powrotem do snu. Świadom szoku
malującego się na twarzy bruneta, uśmiechnął się do siebie i
zostawiwszy go samemu sobie w osłupieniu, zasnął.
piątek, 18 października 2013
Rozdział 5
Zacznę od kwestii odpowiedzi na komentarze.
Asuna - rzeczywiście może nieco pospieszyłam się z oznaczeniem dla dorosłych, ale to dlatego, że pierwotny plan nie zakładał wielorozdziałowego rozwoju zdarzeń, co nie zmienia faktu, że gdzieś w przyszłości coś bardziej pikantnego się wydarzy :D
Kitty Kou - planuje dodawać notki w ciągu weekendu. Nie jestem w stanie obiecać, że zawsze będzie to ten sam dzień, ale wstępnie powinien to być piątkowy wieczór :)
Asuna - rzeczywiście może nieco pospieszyłam się z oznaczeniem dla dorosłych, ale to dlatego, że pierwotny plan nie zakładał wielorozdziałowego rozwoju zdarzeń, co nie zmienia faktu, że gdzieś w przyszłości coś bardziej pikantnego się wydarzy :D
Kitty Kou - planuje dodawać notki w ciągu weekendu. Nie jestem w stanie obiecać, że zawsze będzie to ten sam dzień, ale wstępnie powinien to być piątkowy wieczór :)
Otworzył
drzwi do mieszkania obładowany workami i pudłami tak bardzo, że
niewiele widział. Powitało go zimne powietrze wlatujące przez
otwarte okno. Wszedł do salonu, gdzie zastał Izayę oglądającego
jedną z najnowszych telenoweli brazylijskich. Zapomniał już o
przeciągu, który planował zniwelować, kiedy przyjrzał się
uważniej chłopakowi. Nigdy nie widział u nikogo bardziej znudzonej
miny, a to, że nawet nie próbował tego ukryć sprawiło, że na
twarzy Shizuo pojawił się delikatny uśmiech.
-
Po co to oglądasz, skoro Cię to nie interesuje? - zapytał kładąc
przyniesione rzeczy na podłodze koło kanapy, aby ułatwić
brunetowi wyjmowanie znajdujących się tam przedmiotów.
-
Najnowsze trendy pospolitej ludności, nawet jeśli są śmiertelnie
nudne, to czasem się przydają. - Izaya uśmiechnął się chytrze –
Ale skoro w końcu przyniosłeś mi mój sprzęt, będę mógł się
bez reszty zająć czymś o wiele ciekawszym.
-
Nawet nie chce mi się pytać po co Ci to wszystko. - odpowiedział
mu sarkastycznie blondyn – Jak w ogóle zamierzasz korzystać z
klawiatury? - zapytał wskazując na zabandażowaną dłoń chłopaka.
-
Oj, nie martw się o mnie tak bardzo, przecież sobie poradzę –
Izaya drażnił go jednocześnie machając do niego zranionym
nadgarstkiem.
-
Widzę, że jednak nie próbowałeś uciekać. - Shizuo zmienił
temat, głównie po to, żeby ograniczyć rosnące zakłopotanie.
-
Zbyt kuszące jest zbieranie informacji o Tobie, kiedy wiem, że nic
mi nie zrobisz, więc odpuszczenie takiej okazji jest bez sensu. -
powiedział z słodką miną. Nie wspomniał jednak o marnych próbach
podniesienia się z kanapy, z których wszystkie kończyły się
kilkuminutowymi zawrotami głowy, co odwiodło go całkowicie od
zamiarów wyjścia przez okno i udania się do własnego mieszkania.
Ważne, że Heiwajima tego nie widział.
-
Shizu-chan, co tam robisz?
Shizuo
czuł wszechogarniającą wściekłość. Izaya zadał to pytanie 17
razy w ciągu 5 minut, a cierpliwość blondyna nie była zbyt
wytrzymała. Stwierdził, że ignorowanie go może okazać się
gorsze niż odpowiedź, dlatego wychylił się z kuchni z zamiarem
wygarnięcia mu jego interpretacji 'siedzenia cicho i
nieprzeszkadzania'. Zmienił jednak zdanie, kiedy na kanapie zobaczył
chłopaka trzymającego się za brzuch i kaszlącego w koc, w celu
stłumienia tego odruchu. 'Za cholerę nie przyznasz się do swojego
stanu. Co Ci to da?' - pomyślał Shizuo. Izaya chciał koniecznie
wrócić na swój teren, nie czuć się ograniczony, znów być panem
sytuacji, a już na pewno nie pokazywać słabości największemu
wrogowi. Zamierzał znów ułożyć się na poduszkach, kiedy poczuł
rozdzierający ból zatok. Jego twarz wykrzywił grymas. Pocierał
kciukiem i palcem wskazującym okolice skroni, chcąc rozmasować
bolące miejsce, jednak nie przynosiło to żadnego efektu. Shizuo
stwierdził, że brunet nie jest świadomy bycia obserwowanym. Czuł
się dziwnie widząc go tak bezbronnego, a jednocześnie tak bardzo
walczącego o odzyskanie kontroli nad własnym ciałem. Postanowił
dać mu czas na odzyskanie rezonu. Cofnął się do kuchni i zaczął
mówić zanim jeszcze był widoczny.
-
Męczę się, żeby przytargać Ci herbatę – odpowiedział na
wcześniej zadane kilkakrotnie pytanie w dość łagodny sposób,
jednak zachowując odrobinę złośliwości.
-
Zatrutą? - zapytał z uśmiechem Izaya.
-
Szkoda, ale nie. Za długo już się z Tobą męczę, żeby teraz Cię
tak łatwo wykończyć – tak jak podejrzewał, maska wróciła na
swoje miejsce, choć dziwił się jak brunetowi się to udaje.
Jeszcze kilka sekund wcześniej krzywił się z bólu, a teraz na
twarzy ma tylko cwany uśmiech i czujne oczy. Szacunek. Właśnie to
poczuł. Nieco wbrew sobie, ale jednak. Odrobina szacunku dla Izayi.
-
Co Cie tak pochłonęło, Shizu-chan? - zapytał informator widząc
zadumę Heiwajimy.
-
Co? Nic. Pij te herbatę, bo Ci wystygnie – zbył go szybko i
wrócił do kuchni.
Izaya
tylko uśmiechnął się pod nosem popijając gorący napój. Nie
wiedział, co dokładnie ugryzło blondyna, ale najwyraźniej
wprowadził w jego życie trochę zamętu, czyli wszystko było na
swoim miejscu.
Zaklął.
Wszedł właśnie do łazienki, unikając w ten sposób
zaciekawionego wzroku Izayi. Był zły, naprawdę zły, że pozwolił
sobie na jakieś pozytywne uczucie wobec tego małego pasożyta. To
się nigdy nie powinno stać, nigdy nie powinien widzieć go w taki
sposób, nigdy.... Ochłonął. To nie na swoje uczucia był
wściekły, ale na to, że pozwolił im odbić się na jego
naturalnym zachowaniu. Wziął trzy głębokie oddechy, po czym
opuścił pomieszczenie. Spojrzał na zegar. Spędził tam jakieś
trzy minuty, ale kiedy ponownie znalazł się w salonie zobaczył
Izayę na dobre pogrążonego we śnie. 'Może udaje?' - pomyślał.
Nie zdziwiłoby go, gdyby zamierzał w ten sposób obserwować
zachowanie blondyna, ale Orihara nigdy świadomie nie pozwoliłby
sobie wyglądać bezbronnie, tak jak wyglądał teraz. Oddychał
krótko i niespokojnie przez rozchylone wargi. Heiwajima zbliżył
się do niego. 'Musi być wycieńczony' – pomyślał nieco z
troską, o którą by się nigdy nie podejrzewał, ale też nie
zwrócił na to uwagi. Pochylił się nad brunetem i instynktownie
wyciągnął rękę w kierunku jego głowy, jednak kiedy poczuł jak
bardzo gorące było jego czoło, szybko ją cofnął. Jego stan się
pogorszył. Zdecydowanie pogorszył. Wyjął telefon i wybrał numer.
Musiał poprosić Shinrę, żeby przyspieszył swoją dzisiejszą
wizytę.
Otworzył
oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Pamiętał tylko jak bardzo
było mu gorąco, a potem tylko ciemność. W tej chwili wcale nie
czuł się lepiej. Usłyszał stłumione głosy, gdzieś niedaleko.
Rozpoznał podekscytowany, niemal dziewczęcy głos Shinry i
szorstkie, niejako warkliwe dźwięki wydobywające się z gardła
Shizuo. Ciekawe. Pewnie było z nim gorzej niż myślał i wymagał
interwencji lekarza. 'Aż tak się o mnie martwisz, Shizu-chan? -
jego twarz pokrył asymetryczny uśmiech. Doprawdy ciekawe.' Ah, jak
on nie cierpiał być pomijany.
-
Może uwzględnilibyście mnie w tej rozmowie? - powiedział trochę
w pustą przestrzeń, ale usłyszał jak rozmowa się urywa, a zza
ściny wyłania się niski okularnik, a zaraz za nim spokojnie kroczy
wysoki blondyn.
-
No nareszcie się obudziłeś! - zaczął z wyrzutem Kinshitani –
wiesz, mam wielu innych pacjentów poza Tobą i nie mogę sobie tu
siedzieć i czekać, aż wyzdrowiejesz, tylko dlatego, że żaden z
was mnie nie słucha – spojrzał wymownie na Heiwajime.
-
A od kiedy to moja wina, że nie sposób zatrzymać go w łóżku? -
oburzył się blondyn.
-
A kto tu jest silniejszy? - wytknął mu lekarz – poza tym jak
można choremu pozwolić bawić się sprzętem, który wydziela fale
energetyczne osłabiające organizm? - obaj spojrzeli na niego jak na
wariata, ale niezrażony tym faktem lekarz kontynuował - Zostawiłem
lekarstwa dla niego, a widzę, że nie wziął nawet jednego. I czemu
go w ogóle nie pilnujesz? Przecież on może w każdej chwili uciec,
skoro Ty sobie po prostu wychodzisz z mieszkania!
-
Ej, co to tylko moja wina, a on święty jest czy co? Poza tym …
-zaczął się bronić, ale nie było mu dane skończyć.
-
Przepraszam, że Wam przeszkadzam – zaczął Izaya dotąd pominięty
w rozmowie – ale zdaję się, że jestem pełnoletni i mogę robić
co chce. Teraz ja mówię – rzucił ostro widząc otwierającego
buzię Shinrę. -Nie jestem dzieckiem, żeby zaszkodziło mi
korzystanie z komputera, a muszę się czymś zająć, skoro nie mogę
stąd wyjść – albo oszaleję, dodał w myślach – więc z łaski
swojej przestań mi matkować i daj mi lepiej coś co pozwoli mi
szybko wrócić do zdrowia.
Spojrzeli
na niego lekko zdziwieni, potem na siebie, żaden nie chciał zacząć
mówić – Izaya był delikatnie mówiąc zirytowany, a ponieważ
żaden z nich nie miał okazji go takiego zobaczyć, teraz
niespecjalnie wiedzieli jak się zachować.
-
Masz wysoką gorączkę, która zamiast ustępować, nasila się –
zaczął Shinra – musisz odpoczywać, nie żartuje – dodał
widząc kpinę na twarzy chłopaka - bo się wykończysz. Bierz leki,
ale one same Cię nie wyleczą, jeśli będziesz się narażał. Poza
tym - dodał widząc Izayę tłumiącego kaszel – żadne objawy Ci
nie przejdą w ciągu kilku godzin. Nie jestem w stanie Cię do
niczego zmusić, pewnie nikt tego nie potrafi – mówiąc to zerknął
na Heiwajime – ale jeśli o siebie zadbasz, to szybciej
wyzdrowiejesz. Zacznij od zamknięcia tego okna.
Lekarz
powiedział, co miał do powiedzenia i zebrał się do wyjścia.
-
Dziękuje – zaczął Izaya przepraszająco, czym zatrzymał w
miejscu odchodzącego przyjaciela – Serio, dzięki Shinra.
-
Spoko, nie ma sprawy, taką mam pracę. - otworzył drzwi wyjściowe
i na odchodnym rzucił – Dbaj o siebie.
W
pokoju zapanowała niezręczna cisza. Przerwał ją niższy chłopak.
-
To ja wrócę do tego łóżka...
Ale
zanim jeszcze zrobił krok, zachwiał się. Nie upadł tylko dzięki
silnym ramionom blondyna, który wziął go na ręce i zaniósł do
sypialni.
-
Dzięki. - powiedział Izaya, kiedy Heiwajima okrywał go kołdrą.
Powinien tak leżeć, ale nie mógł zapomnieć o pracy. Pewne osoby
ciągle wymagały poznania i znalezienia. I to szybko.
-
Shizu-chan, przyniósłbyś mi laptopa?
W odpowiedzi dostał tylko dalekie od pobłażliwości spojrzenie.
piątek, 11 października 2013
Rozdział 4
Obudził
się czując ciepło na swojej twarzy. Kiedy otworzył oczy oślepiło
go światło wschodzącego słońca przebijające się przez wąskie
okno. Właśnie – wąskie. To nie było jego okno, a o ile dobrze
pamiętał, nie kazał zamurować połowy okien w swojej sypialni,
ani zmieniać koloru ścian. Nie był u siebie. 'Brawo za dedukcję,
geniuszu! - sarkastycznie pochwalił się w myślach – to było
bardziej niż oczywiste, a Ty przetwarzałeś to jak surowego
ziemniaka'. Przytłoczony swoją ociężałością psychiczną,
dopiero teraz poczuł jak bardzo boli go głowa, a ciało okazało
się dziwnie ciężkie. Podniósł się delikatnie i odnotował coś
jeszcze bardziej nienaturalnego – nie był w łóżku sam, a na
jego brzuchu spoczywała męska dłoń. Wyczuł, że coś próbuje
wydostać się z jego płuc. Zakaszlał ciężko i omal się nie
zakrztusił jednocześnie rejestrując, kim jest obce ciało
dzielące z nim sypialniany mebel. Gdyby miał na to siłę,
prawdopodobnie wyskoczyłby z łóżka albo przynajmniej krzyknął,
ale ani zatkany nos, ani niespokojne płuca nie pozwoliłyby na taki
zabieg, więc od razu go zaniechał. Teraz bardziej zainteresowany
niż przerażony pochylił się nad śpiącym jeszcze blondynem.
Nigdy nie miał okazji oglądać jego beztroskiego wyrazu twarzy,
więc teraz korzystał rejestrując każdy detal. Jego badania
przerwała kolejna fala kaszlu, którą ledwo powstrzymał od
uderzenia prosto w nos Heiwajimy, odwracając się i amortyzując
odgłos poprzez chowanie głowy w poduszkę. Jednak dźwięk ten
zaalarmował pogrążonego we śnie chłopaka na tyle, że zerwał
się gwałtownie. 'Cudowny widok – pomyślał z uśmiechem Izaya
obserwując zmieniający się wyraz twarzy Shizuo – skoro już
sobie uświadomił co i jak, to czas zadać kilka pytań'.
-
Dzień dobry Shizu-chan! - zawołał wesoło – to może mi powiesz
dlaczego tu jestem – miał na myśli mieszkanie – i dlaczego tu
jestem? – zaakcentował określenie miejsca wskazując na łóżko.
Blondyn
speszył się nieco, bo zeszłej nocy nie przyszło mu do głowy,
żeby przygotować odpowiedzi na pytania, które Izaya niewątpliwie
by zadał.
-
Jesteś tu – odpowiedział wskazując na mieszkanie – bo zabrałem
Twoje rozpływające się flaki z ulicy i pozwoliłem Shinrze je
poskładać właśnie tutaj. A jesteś tu – wskazał na łóżko –
bo gdzieś trzeba było pozwolić Ci spać.
Uradowany,
że jakoś z tego wybrnął zaczął wstawać, kiedy kolejne pytanie
zatrzymało go w miejscu.
-
A dlaczego jestem tu – również wskazał na łóżko – razem z
Tobą?
-
Dlatego, że ja też muszę gdzieś spać, a tak się składa, że to
moje łóżko.
Shizuo
zaczynał się złościć. W końcu nikt nie lubi odpowiadać na
niewygodne pytania, a świadomość, że każdy wyraz może zostać
użyty przeciwko niemu tylko podsycała uśpioną bestię.
-
A dlaczego „zbierałeś moje flaki z ulicy”? - zacytował go
Izaya, świadomy że wprawia go w zakłopotanie.
-
Dlatego, że na tyle jestem człowiekiem, by cieszyła mnie moja
zemsta na Izayi składającego się z głównie z wredoty i chamstwa,
a nie Izayi składającego się z gorączki i kaszlu!
Niemal
wykrzyczał mu to w twarz. Przez ułamek sekundy wydawało mu się,
że mimo uśmiechu w oczach Izayi pojawił się smutek, ale równie
szybko zniknął. Dreszcz przeszył jego ciało, kiedy zorientował
się jak podle go potraktował, nawet jeśli była to pijawka.
Przerwał rozmyślania, kiedy zobaczył chłopaka podnoszącego się
z łóżka chwiejnie i z grymasem na twarzy.
-
A Ty dokąd? Wracaj tu! - krzyknął Shizuo i chciał go chwycić za
rękę, ale Izaya sprytnie się wywinął. Mimo choroby zachował
odruchy obronne i był sobie za to niezwykle wdzięczny.
-
Wracam do domu, Schizu-chan. Mam dużo pracy, a nawet gdyby nie to,
to i tak nie zamierzam dłużej siedzieć Ci na głowie, nawet jeśli
wyrażasz na to wątpliwe chęci. Gdzie są moje ciuchy? - Izaya
silił się na obojętność i naturalny ton, ale było to dość
trudne przy tak słabym samopoczuciu.
Shizuo
zdążył już wyskoczyć z łóżka i pędzić za Izayą, który
popisywał się niesamowitą koordynacją w ucieczce.
-
Izaya stój do diabła!
-
Dobra, zapomnij o tych ciuchach, wezmę sobie coś Twojego i znikam –
otworzył szafę złapał pierwsze spodnie i bluzę, które znalazł.
Ale kiedy się odwrócił stanął twarzą w twarz z blondynem. -
Przepuść mnie z łaski swojej, Shizu-chan.
-
Po moim trupie. Wracasz do łóżka. - oznajmił, po czym podniósł
chłopaka, przerzucił go sobie przez ramię i zaniósł do sypialni.
Izaya
zwisał bezwładnie i czując zbliżającą się kapitulację zaczął
palcem rysować tylko sobie znane wzory na plecach Heiwajimy.
-
Co robisz? - spytał właściciel ów pleców.
-
Rysuję - padła spokojna odpowiedź.
'Głupie
pytanie, głupia odpowiedź. Mogłem nie zaczynać.' - pomyślał
Shizuo. Położył chłopaka na pościeli i wyczuwając podstęp
zapytał:
-
Mam Cię przywiązać?
-
No proszę, jednak s&m Cię kręci, Shizu-chan – z jego twarzy
nie schodził uśmiech – dobra, koniec zabawy, ja naprawdę muszę
już iść, więc do zobaczenia!
Zaczął
się podnosić, kiedy silne ręce przygwoździły go do pościeli.
-
Dotrze do Ciebie w końcu, że nie masz dość siły, żeby się
szwendać, że jesteś na to zbyt słaby?
-
Ale ja się świetnie czuję, Shizu-chan.
-
Udowodnij, to Cię puszczę.
-
Ale co?
-
Udowodnij, że czujesz się dobrze i wychodząc stąd nie narazisz
swojego zdrowia.
-
Niby jak? Przecież mówię, że czuję się świetnie.
-
Uważaj, bo uwierzę. Jeśli w ciągu 10 minut nie będzie oznak
choroby, to pozwalam Ci iść.
-
Dobra, zaraz wrócę do domku.
Izaya
uśmiechnął się pewnie, jednak już po minucie jego organizm
zbuntował się, a wstrzymywany kaszel dał o sobie znać ze zdwojoną
siłą. Shizuo puścił jego ręce i odsunął się nieznacznie
czekając, aż jego płuca pozwolą mu odetchnąć. A kiedy to
nastąpiło powiedział:
-
Skoro to już ustalone, to właź pod kołdrę.
-
Ale ja nie mogę tak bezczynnie siedzieć! - zawołał za odchodzącym
chłopakiem – nigdy nie jestem w łóżku dłużej niż podczas
snu. Pozwól mi przynajmniej siedzieć w salonie – powiedział to
niemal błagalnym tonem.
Shizuo
spojrzał na niego w taki sposób, że nie mógł rozszyfrować czy
się zgodzi.
-
Dobra, ale siedzisz cicho i mi nie przeszkadzasz. Czekaj tu,
przyniosę Ci coś do ubrania.
-
Zgoda – wyraźnie się rozweselił.
Heiwajima
doskonale wiedział, że słowo bruneta jest warte tyle, co stare
skarpety, a o świętym spokoju może zapomnieć.
-
Nie idziesz dzisiaj do pracy? - dopytał Izaya.
-
Mam urlop, więc nie masz co liczyć na szansę ucieczki –
powiedział i wyszedł z pokoju.
Subskrybuj:
Posty (Atom)