Zabawne
jak życie nie lubi stosować się do próśb i czczych życzeń.
Taka była pierwsza myśl Izayi zaraz po przebudzeniu, kiedy to jego
chłodne zazwyczaj czoło okazało się nienaturalnie rozpalone.
Zaklął pod nosem. Ból głowy od poprzedniego wieczoru tylko się
nasilił, a jego ogólne samopoczucie dalekie było od codziennego
nastroju.
-
Kur... - zakaszlał – nawet poprzeklinać w spokoju nie można.
Po
chwili zaśmiał się pod nosem. 'Nawet mój organizm się burzy
przeciw wulgaryzmom.' W końcu to nie było w jego stylu i żadna
choroba nie może tego zmienić. Postanowił, że ani kaszel, ani
gorączka nie będą w stanie zatrzymać go w domu, a pozostanie z
dala od sprawdzonych metod walki z przeziębieniem będzie najlepsze
w jego przypadku. Ot tak da pstryczka w nos chorobie i wyzdrowieje
ciągle narażając swoje zdrowie. Kiedy jednak spróbował się
podnieść z łóżka, a pierwszym co poczuł były zawroty głowy,
zaczął jednak zastanawiać się nad pozostaniem wśród ciepłej
pościeli. Szybko odgonił od siebie te myśli, przypominając sobie
o pracy, którą musi wykonać, o człowieku, którego musi znaleźć.
Nie ma czasu na odpoczynek. Wstał z łóżka w obawie, że jego
organizm odmówi mu posłuszeństwa i skierował się do kuchni.
Zaparzył bardzo mocną kawę i w stanie surowym, nie dodawszy do
niej ani mleka, ani cukru, wypił dwa kubki tego specyfiku. O dziwo,
nie poczuł się ani odrobinę lepiej. Skrzywił się na swój stan i
przeklinając swój upór i masochistyczne zapędy, wrócił do
sypialni, gdzie patrząc tęsknie na łóżko, szybko się ubrał, a
następnie czym prędzej opuścił mieszkanie.
Czuł,
że dziś będzie dobry dzień. Przynajmniej dopóki nie spotka
Izayi. Po zeszło nocnej ulewie nie było ani śladu, a słońce
leniwie podnosiło się zza horyzontu. Shizuo lubił taką pogodę.
Wyszedł na balkon i paląc papierosa spoglądał w kierunku ogromnej
kuli ciepła. Zaciągnął się świeżym powietrzem i z zadowolonym
wyrazem twarzy wrócił do pokoju. Ciągle ciesząc się ładną
pogodą, pomyślał, że może dziś będzie na tyle dobry dzień, że
Izaya 'zapomni' pojawić się w Ikebukuro. Kto wie. Ubrał się i
wyszedł do pracy.
Zbliżał
się wieczór, a on nic nie załatwił. Zupełnie nic. Był w na tyle
beznadziejnym stanie, że nie mógł nikogo wypytać o oprychów, ani
o ich szefa, bo zwyczajnie zostałby wyśmiany i co gorsza pokazałby
jak bardzo jest słaby. Na widnokręgu pozostała już tylko różowa
pręga, która szybko pokrywała się chmurami. Izaya miał nadzieję,
że jest to zachmurzenie typowo nocne, a nie deszczowe. Same te obawy
wywołały potężne kichnięcie, od którego zgiął się w pół.
'Pieprzone choróbsko – zaklął, jednocześnie zdając sobie
sprawę, że od kiedy zachorował, zaczął przeklinać – Zabawne.'
Wolał myśleć, że padać nie będzie, bo musiał jeszcze zajrzeć
do Ikebukuro, nie tyle żeby podręczyć Schizu-chan (bo nawet na to
nie miał ochoty), ale żeby rozejrzeć się za idiotami, którym
pozwolił się wczoraj oddalić. Skoro i tak spędził cały dzień
poza domem, to nie zaszkodzi sprawdzić też to, a zaraz jak skończy
wróci do łóżka i chociaż trochę przygasi grasujące w nim
wirusy. Ruszył w stronę słynnej dzielnicy pierwszy raz modląc
się, aby nie spotkał Heiwajimy.
Shizuo
skończył pracę dokładnie w momencie, w którym zaczęła się
ulewa. Przeklinając pod nosem ruszył w stronę mieszkania,
zatrzymując się co jakiś czas pod zadaszonymi sklepikami, by
uniknąć chociaż trochę nadmiaru wody spadającego na jego głowę.
Stojąc pod jednym z nich rozejrzał się po okolicy. Jego uwagę
przyciągnęła niewielka postać siedząca pod ścianą w zaułku.
Wyglądała zupełnie jakby nie była świadoma moczącego ją
deszczu. Ponieważ jego ludzkie odruchy były o wiele silniejsze niż
był o to posądzany, postanowił ów osobie pomóc. Jeszcze nie
wiedział jak, ale przecież nie przejdzie obojętnie. Podbiegł do
zaułka osłaniając głowę kamizelką i stanął nad osobnikiem.
Pierwszym co rzuciło mu się w oczy i pierwszym, co go lekko
wmurowało w podłoże, była bluza z białym futerkiem wokół
kaptura. Szybko odgonił natłok myśli i stwierdziwszy, że to
zwykły przypadek, a ta osoba, to na pewno nie TA osoba, wyciągnął
rękę w jego kierunku i zdjął kaptur z głowy. Jego szok był
delikatnie mówiąc ogromny. Kiedy przeszła pierwsza fala zdziwienia
zaczął się zastanawiać, co Izaya robi w zaułku, przemoczony i
jakby nieświadomy padającego deszczu. Dopiero po chwili zorientował
się, że kleszcz wyglądał nieco nienaturalnie – jego policzki
były lekko zaróżowione, a oddech wydobywający się z jego ust był
ciężki i nieregularny. Nie wiedział, co robić, po prostu nie miał
pojęcia jak zareagować.
-
Izaya, durniu, obudź się! - powiedział pierwsze, co przyszło mu
do głowy, ale widząc brak odzewu przełamał się i dotknął jego
czoła. Wyczuł jak bardzo było rozpalone i zrozumiał, że nie jest
to kolejna z jego nienormalnych zabaw. Izaya nie udawał. Nie
zastanawiał się dłużej. Pochylił się i wziął chłopaka na
ręce. Zaczął biec, byle dalej od deszczu, byle tylko go od niego
uchronić.
Czemu Izaya jest takim kretynem o.o Jak się jest chorym to się siedzi w domu xp
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że Shizuś jest wrażliwy!
OdpowiedzUsuń